Historia
Nie ma bata na Polaka część 2

Nie ma bata na Polaka część 2

Pisząc tekst Nie ma bata na Polaka stwierdziłem, że w jednym tekście się zmieszczę. Wyniknęło jednak inaczej, musiałem go podzielić na dwie części. Z tego tez powodu nadeszła już druga część, którą w tym momencie czytacie.

Bitwy, które przeszły do historii

Część bitew opisałem już  we wcześniej wspomnianym wpisie. Z tego też powodu przeskoczę w datach i przedstawiam fakty, dzięki którym można stwierdzić, że o nas można powiedzieć nie ma bata na Polaka. A przed Wami bitwy, dzięki którym zasłynęliśmy jako nieugięci.

Pierwszą bitwą o której wspomnę to bitwa pod Kircholmem, którą stoczono 27 września 1605 roku w czasie polsko – szwedzkiej wojny o Inflanty w latach 1600 – 1611. Jako informację wstępną mogę na szybko przekazać, że było to jedno z najświetniejszych zwycięstw I Rzeczypospolitej. Blisko czterotysięczne wojska polsko – litewskie pod dowództwem hetmana polnego litewskiego Jana Karola Chodkiewicza rozgromiły ponad trzykrotnie liczniejszą armię szwedzką pod dowództwem Karola Sudermańskiego. Sam Karol IX ocalał jedynie dzięki rajtarowi Henrykowi Wrede, który oddał swego konia monarsze, co przypłacił życiem. Ponadto Szwedzi zostali zmuszeni do odstąpienia od oblężenia Rygi. Zwycięstwo było efektowne i rozstrzygało kampanię 1605 roku, nie przyniosło jednak zwycięstwa strategicznego – zaangażowanie na kilku frontach sił Rzeczypospolitej dało Szwecji szansę odbudować siły i zdobyć Inflanty, a następca Karola IX – Gustaw II Adolf na przeciąg ponad stu lat anektował Inflanty do swojego królestwa oraz zaatakował inne ziemie Rzeczypospolitej.

Co do samego przebiegu bitwy przejdźmy już do zawiązywania się akcji na polu bitewnym. Jan Karol Chodkiewicz, widząc, że Szwedzi stoją na wzgórzu i w tej sytuacji nie da się zaatakować ich pozycji, w celu rozmontowania obronnego szyku Szwedów nakazał swym wojskom pozorowany odwrót zboczem wzgórza. Zadanie upozorowania ucieczki powierzył Dąbrowie. Widząc uciekających Polaków i Litwinów, obawiając się wymknięcia słabego przeciwnika, Karol IX nakazał Szwedom ruszyć za uciekającym nieprzyjacielem. Na dany sygnał pierwszy rzut piechoty szwedzkiej, chroniony na skrzydłach jazdą drugiego rzutu, zszedł ze wzgórza w dolinkę, a następnie zaczął maszerować pod górę, na wzniesienie zajmowane przez wojska polsko – litewskie. Ponieważ Chodkiewicz zorientował się, że lewe skrzydło Szwedów jest silniejsze od prawego, postanowił zaatakować słabsze skrzydło. Gdy pierwszy rzut armii szwedzkiej oddalił się od reszty swej armii, Chodkiewicz wstrzymał pozorowaną ucieczkę. Wchodzący pod górę Szwedzi spotkali się niespodziewanie z silnym ogniem artylerii i piechoty. Na zmieszanych Szwedów uderzyła husaria oraz rajtarzy kurlandzcy. Kolejne rzuty wojsk szwedzkich ze względu na zbyt dużą odległość nie mogły przyjść z pomocą. Tak więc dzięki zastosowanemu fortelowi i błędnej ocenie sytuacji Karola IX Polacy nie musieli walczyć z całą armią szwedzką, a jedynie z jej połową.

Pieter Snayers, Bitwa pod Kircholmem, 1630
Pieter Snayers, Bitwa pod Kircholmem, 1630
Źródło: Bitwa pod Kircholmem

Choć piechota szwedzka mężnie przyjęła szarżę husarii, jej szyk został jednak złamany i w stronę dalszych rzutów armii szwedzkiej ruszył bezładny tłum uciekających żołnierzy. Rajtaria Mansfelda nie dała rady w walce wręcz z najlepszą kawalerią Europy i po kilkunastu minutach walki z husarzami Dąbrowy rzuciła się do ucieczki, mieszając znajdujące się z tyłu rezerwy szwedzkie. Po pokonaniu rajtarów Dąbrowa zaatakował osłanianą przez nich piechotę i pomimo oporu z pomocą lekkiej jazdy szybko ją złamał i rozbił. Bezładna ucieczka żołnierzy pierwszego rzutu nie dała szans Karolowi IX na natychmiastowe wprowadzenie do akcji wojsk drugiego rzutu, które zmieszane przez uciekających wymagały przegrupowania. By mieć na to czas, rzucił przeciwko dowodzonemu przez Sapiehę prawemu skrzydłu resztę jazdy szwedzkiej. Pomimo przewagi liczebnej wroga Sapieha złamał pierwszy rzut nacierającej na niego rajtarii i powstrzymany został dopiero przez odwód. W tej sytuacji Chodkiewicz posłał prawemu skrzydłu na pomoc chorągwie husarii i lekkiej jazdy dowodzone przez rotmistrza Lackiego. Lacki obszedł Szwedów łukiem i uderzył na nich ze skrzydła, a następnie rozbił. Gdy przybyły nowe oddziały szwedzkie, Lacki zawrócił i ponownie ruszył do szarży, która okazała się równie skuteczna. Ścigając uciekających Szwedów, Lacki wyszedł na tyły armii Karola IX, która wciąż broniła się w zabudowaniach Kircholmu. Widząc ogarniającą Szwedów panikę, Chodkiewicz rzucił na wzgórze wszystkie swe wojska. Na wzgórek kościelny, gdzie mieścił się sztab główny Szwedów, szeroką falą szła polsko – litewska piechota. Po trzech godzinach walki wszystkie wojska szwedzkie zostały rozbite i rzuciły się do ucieczki. Szwedzi uciekali w kierunku morza, gdzie czekała na nich stojąca na ryskiej redzie szwedzka flota wojenna. Karola IX od niewoli, a może i śmierci uratował szlachcic inflancki Henryk Wrede, który oddał mu swego konia, co przypłacił życiem. Dla ciekawości dodam, że do pościgu za uciekającymi Szwedami dołączyli także miejscowi chłopi łotewscy, mszcząc się za liczne grabieże.

Podsumowując całe to wydarzenie mogę stwierdzić, że same walki były dokonaniem, które można nazwać nie ma bata na Polaka, jest też jedna przykra wiadomość. Podobnie jak w przypadku bitwy pod Grunwaldem nie wykorzystaliśmy wywalczonych efektów i nie wymusiliśmy na Szwecji odstąpienia od dalszych walk oraz chęci zdobycia Inflantów.

Kolejnym zwycięstwem, które zapisało się w kartach historii to bitwa pod Chocimiem z 1621 roku stoczony pomiędzy siłami Rzeczypospolitej a tureckimi. Walki były związane z oblężeniem warownego obozu armii polsko – litewsko – kozackiej, które zakończyło się taktycznym zwycięstwem polskiego kontyngentu.

Zanim doszło do konkretnego wydarzenia to polskie wojska miały problem z dotarciem. Do pierwszego starcia doszło w pobliżu źródeł Prutu, gdzie Tatarzy zaskoczyli kilkusetosobowy podjazd kozacki. Ordyńcy, mimo znacznej przewagi liczebnej, nie mogli sobie poradzić z mołojcami, więc wezwali na pomoc Turków. Po dość długiej walce Kozacy zostali pokonani, a około trzydziestu pozostałych przy życiu na rozkaz sułtański zamordowano. Doniósł o tym do obozu chocimskiego Teofil Szemberg, poseł hetmański do wielkiego wezyra. Wieść wywarła wielkie wrażenie. 2 września koło południa armia sułtańska nadeszła pod Chocim. Zaraz zaczęto też rozbijanie namiotów celowo szeroko rozłożonego obozu. Chciano Polakom ukazać wielkość armii sułtańskiej i osłabić ich wolę walki. Chodkiewicz nie lekceważył przeciwnika, ale dla poprawienia nastrojów swych żołnierzy mówił, że ilu Turków naprawdę jest policzy się szablą.

Obóz polski znajdował się pomiędzy urwistymi brzegami Dniestru, a pokrytymi lasem wzgórzami. Tyły zabezpieczał zamek i warowna cerkiew silnie obsadzona piechotą. Obwarowano też oba przyczółki mostowe. Wojska były rozstawiono w odpowiednim szyku, Chodkiewicz zajął lewe skrzydło, w centrum stanął królewicz Władysław, a na prawym skrzydle Lubomirski. Tabor kozacki znajdował się nieco na południe od polskiego lewego skrzydła. Natomiast armia turecka rozstawiła się tak, że Tatarzy zajęli lewe skrzydło, ale nie nastali się tam długo, bo popędliwy oraz niedoświadczony Osman kazał z marszu ruszać na nieprzyjaciela. Rozległ się pisk piszczałek i dudnienie bębnów.

Obrona polskiego sztandaru pod Chocimiem, Juliusz Kossak, 1892
Obrona polskiego sztandaru pod Chocimiem, Juliusz Kossak, 1892
Źródło: Bitwa pod Chocimiem (1621)

Janczarzy zaatakowali Kozaków, których tabor, złożony ze spiętych ze sobą w dwa rzędy wozów wypełnionych kamieniami i piaskiem, nie był jeszcze całkiem gotowy, ale Zaporożcy wytrzymali, a chwiać się i cofać zaczęli dopiero, gdy uderzyła konnica. Zaraz jednak przyszła odsiecz w postaci piechoty ostrzeliwującej janczarów zza drzew i z wykrotów leśnych oraz husarii, która niespodziewanie uderzyła w bok konnicy tureckiej i rozbiła ją. Walki trwały aż do zmierzchu.

O północy z 2 na 3 września w namiocie hetmańskim odbyła się narada. Chodkiewicz chciał wykorzystać powodzenie i uderzyć całą siłą na przeciwnika, ale był odosobniony. Pozostali wodzowie sprzeciwili się tak śmiałej decyzji. Uważali, że wobec braku w Rzeczypospolitej innych wojsk, nie wolno wystawiać armii na ryzyko i że należy kunktacji raczej zażyć, a nie rzucać kostką o Rzeczpospolitą. Chodkiewicz musiał ustąpić.

Wieczorem Turcy uderzyli na prawe skrzydło Lubomirskiego i cerkiew, którą uważali za najsłabszy punkt polskiej obrony. Zostali odrzuceni, a polska piechota wyparła ich z lasu, gdzie mieli stanowiska. Po południu wielkie siły uderzyły na tabor kozacki. Wywiązała się walka niezwykle zacięta, ale i tu – z pomocą czeladzi obozowej – Turcy zostali odparci, a Kozacy pognali za nimi aż w głąb tureckiego obozu, skąd wrócili dopiero o zmroku, gdy zatrąbiono na odwrót, niosąc bogate łupy.

4 września szturm był jeszcze silniejszy. Turcy zdołali w nocy usypać szańce, skąd razili polskie stanowiska ogniem artylerii.Tureckie wojsko atakowało wszystkie polskie pozycje na całej linii, ale pod koniec dnia Kozacy, lisowczycy, piechota i czeladź natarli na nich tak gwałtownie, że zdobyli szańce i zagwoździli działa. Następne dwa dni upłynęły dość spokojnie, ale silne czambuły tatarskie przeprawiły się przez Dniestr i zaczęły szkodzić polskiej komunikacji z Kamieńcem Podolskim, na czym natychmiast ucierpiały dostawy żywności i furażu dla koni. Wprawdzie usypano pod Brahąna polskim brzegu redutę obronną, która miała strzec szlaku kamienieckiego, ale nie na wiele się to zdało.

7 września nastąpił kolejny szturm, gdzie janczarzy, wykorzystując brak czujności na prawym polskim skrzydle, wdarli się na szańce i wycięli ponad stu ludzi piechoty. Odparto ich wprawdzie, ale spodziewano się nowego ataku. Taki rzeczywiście nastąpił, ale wtedy Chodkiewicz ruszył do kontrataku husarię, którą poprowadził osobiście. Spahisi nie wytrzymali uderzenia i rzucili się do bezładnej ucieczki, a skrzydlaci jeźdźcy gonili ich aż do samego obozu.

Tymczasem zaczął się głód i choroby w polskim obozie. Zaraza zabiła wiele koni, a królewicz Władysław leżał powalony na tak zwaną gorączkę mołdawska. Zrozumiano, że plan Chodkiewicza, by pokonać wroga w walnej bitwie był planem jedynym rozsądnym. I dlatego, gdy podczas narady 10 września wódz zaproponował nocny atak, wszyscy go poparli, a szczególnie hetman Konaszewicz-Sahajdaczny. Przygotowano ją na noc z 12 na 13 września, ale tuż przed atakiem przyszła gwałtowna ulewa i akcję trzeba było odwołać. Położenie pogarszało się nie tylko w polskim obozie. Turcy też cierpieli z niedostatku i chorób. Szerzyły się dezercje, gwałtownie słabło morale armii dowodzonej przez młodego, pozbawionego autorytetu Osmana II. Dlatego wielką radość w obozie wywołało przybycie 14 września namiestnika Budzina, Mehmeda Karakasza, który uważał się za znakomitego wodza i zdołał przekonać sułtana, że rozbije pogardzanych przezeń Polaków od pierwszego uderzenia. Zaraz następnego dnia ruszyło wielkie natarcie. Tym razem Turcy uderzyli na centrum polskiej linii, ale nic nie wskórali. Polskie armaty czyniły ogromne wyrwy w stłoczonej masie janczarów, a jedna z kul zabiła samego Karakasza, co spowodowało nagłe zatrzymanie atakujących, a po chwili ich gwałtowną ucieczkę. Znów polski kontratak zadał wrogom ogromne straty.

W obozie polskim rosło niezadowolenie, zaczęły się dezercje. 18 września śmiertelnie już chory hetman zwołał koło generalne, gdzie zaproszono nawet starszyznę kozacką, któremu słabym głosem przedstawił położenie. Mowa wywołała pożądany efekt. Wszyscy zobowiązali się walczyć do upadłego. Tej samej nocy Kozacy przeprowadzili ofensywę wdzierając się do obozu tureckiego nad Dniestrem i zadając wrogowi znaczne straty. Podobnie uczynili w nocy z 21 na 22 września. Tym razem ich celem były kwatery Husseina Paszy, do niedawna jeszcze wielkiego wezyra, który o mało nie dostał się do niewoli. Takie akcje podnosiły morale wojska, ale ogólnej sytuacji nie były w stanie zmienić.

24 września zmarł hetman Jan Karol Chodkiewicz. Przed śmiercią oddał buławę Lubomirskiemu. Wieść o tej stracie szybko obiegła cały obóz i przedostała się do Turków, którzy nazajutrz – sądząc, że wśród Polaków panuje ogólne zamieszanie – przypuścili kolejny. Ponownie krwawo się przekonali, że się nie udało. Podobnie było 28 września, ale tym razem w oczy Polakom zajrzało widmo klęski, na cały obóz została jeszcze tylko jedna beczka prochu. Jedyną drogą ocalenia były układy. Na szczęście w otoczeniu sułtana również przewagę osiągnęła partia pokojowa, a sam Osman II miał już dość przegranych bitew. W dodatku zbliżała się zima, a przed armią turecką perspektywa marszu przez zasypane już śniegiem bezdroża Bałkanów.

Józef Brandt – Bitwa pod Chocimiem
Józef Brandt – Bitwa pod Chocimiem
Źródło: Bitwa pod Chocimiem (1621)

Po kilkudniowych rokowaniach, które ze strony polskiej prowadzili Jakub Sobieski i Stanisław Żórawiński, a ze strony tureckiej wielki wezyr Dilaver Pasza, zawarto 9 października traktat pokojowy, honorowy dla obu stron. Po uznaniu przez Polskę zwierzchności tureckiej nad Mołdawią, armia turecka opuściła 10 października swój obóz, a 13 tego miesiąca odeszli za Dniestr Polacy i Kozacy. Polacy zobowiązywali się powstrzymać Kozaków od najazdów na Turcję, a Turcy powstrzymywać Tatarów od najazdów na Polskę. Granicą Rzeczypospolitej pozostał Dniestr.

Po opisie bitwy widać od razu, że Polacy nie mieli przewagi liczebnej, raczej taktyczną. Jakby Osman II nie był aż tak wyrywny to na pewno tą bitwę moglibyśmy mieć na koncie jako przegraną bąd też polscy dowódcy musieli by odpowiednio kierować poczynaniami oraz ciągle motywować swoich żołnierzy, aby móc stawić czoła takiemu wrogowi. W przypadku czasu trwania można przyznać, że walki były toczone tak długo, bo każda ze stron nie chciała ustąpić tak łatwo przed wrogiem a krwawe walki dają wiele do rozumienia, że tatarskie oraz kozackie najazdy dawały się we znaki obydwu stronom. Dzięki głowom na karku dowodzących wojskom I Rzeczypospolitej mogę przyznać tej bitwie tytuł nie ma bata na Polaka.

Kolejną bitwą, która nasuwa się na liście jest dosyć znana walka morska pod Oliwą, która została rozegrana pomiędzy flotą polską, a eskadrą okrętów szwedzkich 28 listopada 1627 roku na redzie Gdańska. Nazwa bitwa pod Oliwą jest nazwą tradycyjnie przypisywaną tej bitwie. Była to pierwsza i jedyna większa bitwa morska młodej polskiej floty, mimo to zakończona zwycięstwem nad słabszą liczebnie, lecz porównywalną jakościowo i bardziej doświadczoną eskadrą szwedzką

Do bitwy doszło, gdy patrolująca Zatokę Gdańską szwedzka eskadra płynąca od Helu w kierunku Redłowa, dostrzegła na redzie Gdańska polskie okręty. Szwedzi płynęli w dwóch grupach. W pierwszej grupie okręt admiralski Tigern i okręt wiceadmiralski Pelikanen, a w drugiej grupie pozostałe okręty z Solenem na czele.

Bitwa pod Oliwą
Bitwa pod Oliwą
Źródło: Bitwa pod Oliwą

Bitwa szybko rozbiła się na dwa starcia: szwedzkiego okrętu admiralskiego Tigern z polskim okrętem admiralskim Rycerz Święty Jerzy, która walka zapoczątkowała całą bitwę, i pinką Panna Wodna oraz polskiego Wodnika ze szwedzkim Solenem. Po oddaniu salw z dział pokładowych doszło do abordażu. Do walki włączyła się również Panna Wodna, która ostrzelała Tigerna od rufy. W końcu po zaciętej walce szwedzki okręt Tigern został zdobyty przez żołnierzy polskich. Radość Polaków z sukcesu zmącił Pelikanen, po którego salwie zginął admirał Dickmann.

Walka ze znacznie większym Solenem była bardziej zacięta, a załoga zaatakowanego galeonu skutecznie opierała się załodze Wodnika. Gdy z pomocą Wodnikowi nadpłynęła fluita Biały Lew, Polacy uzyskali przewagę i wdarli się na pokład. Widząc beznadziejność sytuacji szyper szwedzkiego okrętu pobiegł do komory prochowej i doprowadził do wybuchu. Znaczna część walczących Polaków i Szwedów zdołała przeskoczyć na pokład Wodnika, reszta zginęła wraz z wysadzonym okrętem. Pozostała część szwedzkiej floty ratowała się ucieczką na pełne morze, natomiast zwycięskie okręty polskie wraz ze zdobytym Tigernem odpłynęły do bazy w Wisłoujściu.

Oczami walczących marynarzy walka wyglądała zupełnie inaczej. W czasie przesłuchań wszystkich biorących w nim udział dowódców i członków załóg okrętów. Okazało się, że wielka bitwa w praktyce przypominała chaotyczną bijatykę. Według informacji to po szóstej rano 28 listopada 1627 roku z pokładów dziesięciu stojących na redzie polskich okrętów dostrzeżono płynące pod żaglami ku wysokiemu brzegowi statki nieprzyjaciela, które jeszcze wieczorem poprzedniego dnia znajdowały się dużo dalej na północy, w okolicach Helu. Po modlitwie i odśpiewaniu pieśni przez załogi padł rozkaz wypłynięcia w kierunku przeciwnika.

Gdy jednostki polskie zbliżyły się do nieprzyjaciela, Dickman zapytał swoich ludzi, który z okrętów wroga jest flagowcem, a gdy otrzymał odpowiedź – rozkazał wziąć kurs na wskazany okręt, zamierzając dokonać abordażu. Wkrótce flagowiec polski podszedł tak blisko do przeciwnika, że z jego pokładu widziano uwijających się członków załogi i dowódcę zespołu wroga, pana Mikołaja G. Stiernskjölda, wymachującego nad głową obnażonym rapierem. Dowódca zespołu polskiego najpierw rozkazał dać ognia do nieprzyjaciela z czterech dział dziobowych. Artylerzyści wrogiego okrętu odpowiedzieli ogniem ze swoich dział, trafiając polski flagowiec w okolicę stewy dziobowej. Po wymianie strzałów, szwedzki flagowiec wykonał zwrot ku pełnemu morzu. Na to okręt polski, zamierzając złożyć się do przeciwnika, również wykonał zwrot i podszedł do jego prawej burty, a obok okrętu dowódcy zespołu przepłynął Pędzący Jeleń.

Kiedy oba flagowce zbliżyły się do siebie, wybuchła między nimi gwałtowna bitwa. W jej trakcie dowódca zespołu szwedzkiego, wiceadmirał Stiernskjöld, został trafiony w kark pociskiem z muszkietu. Wkrótce potem, schodząc do swojej kabiny w celu opatrzenia rany, odniósł kolejną ranę – pocisk przeszył mu plecy, a kolejna kula z działa urwała mu lewą rękę. Wiceadmirał upadł, kazał opatrzyć sobie rany i trąbić hasło do poddania się. Trębacz, który chciał wykonać rozkaz wiceadmirała, zanim zdążył zadąć, został trafiony pociskiem w nogę tak ciężko, iż w trzy dni później zmarł wskutek odniesionej rany. W tej fazie bitwy poległ także pewien szkocki porucznik z załogi okrętu i chłopiec okrętowy, trafiony pociskiem w głowę w chwili, gdy biegł do prochowni, by na rozkaz wiceadmirała wysadzić okręt w powietrze. Ordynansowi Stiernskjölda pociski urwały obydwie ręce.

Kapitan Stouard, już wcześniej raniony pociskiem w szyję, dowiedziawszy się o śmiertelnym zranieniu wiceadmirała i o śmierci wielu innych członków załogi okrętu, nakazał dowodzącemu artylerią Holendrowi wysadzić flagowiec w powietrze. Zamiar ten udaremnił jednak jeden z oficerów, mimo iż sam zobowiązany był przysięgą uczynić w tej sytuacji to samo. Polacy, którzy z marsów swego flagowca rzucali na pokład wroga granaty, nie zdołali go zapalić, lecz mimo to, wyrządzili nieprzyjacielowi pewne szkody. Polscy muszkieterzy spędzili swoim ogniem Szwedów z pokładu flagowca, więc ci ostatni nie mogli użyć do obrony ani swojej broni palnej, ani też środków zapalających. W tym czasie Franciszek Wessel, kwatermistrz polskiego okrętu, skoczył na wanty masztu wrogiego statku. Towarzyszył mu, z zamiarem zerwania bandery, marynarz rodem z Pomorza, uzbrojony jedynie w nadziak i topór bojowy. Podczas wspinaczki jeden z nieprzyjaciół dźgnął marynarza swoją piką w pośladek, na co ten, rozgniewany, najpierw sklął wroga ostrymi słowami, po czym zbiegł na pokład i zabił go ciosem topora w głowę. Następnie najspokojniej wspiął się na maszt, zerwał banderę i wrócił z nią na pokład.

Marynarze szwedzkiego flagowca rzucili na pokład Świętego Jerzego środki zapalające, które jednak szybko zneutralizowano z użyciem nasolonych skór. Wspomniany kwatermistrz, który nie mógłby zbyt długo pozostać sam na maszcie okrętu wroga, powrócił na własny pokład. Wkrótce zrobił to także jeden z oficerów oddziału kapitana Jana Storcha, wyrwawszy uprzednio z rąk nieprzyjacielskiego chorążego białą chorągiew z napisem i emblematem w kształcie pozłacanej wieży. W pewnej chwili, na rufie polskiego flagowca, niewielki pocisk trafił zagrzewającego do boju jednego ze swoich ludzi kapitana Storcha. Kapitan zasłonił twarz rękami, osunął się na pokład i w chwilę potem bez słowa zmarł w pozycji siedzącej.

Podczas kilkakrotnie ponawianych prób abordażu, marynarze wroga zostali po raz kolejny spędzeni z pokładu swego okrętu. Do walczących burta w burtę jednostek flagowych podeszła od strony ich ruf Panna Wodna. Jego załoga dała się wrogom srodze we znaki swoim ogniem, pilnując równocześnie, aby żaden z pozostałych okrętów szwedzkich nie podszedł zbyt blisko do wolnej burty Świętego Jerzego.

Kiedy załoga szwedzkiego flagowca została po raz kolejny zmuszona do rejterady, bosman okrętu polskiego, Jakub Otto, przedostał się wraz z innym marynarzem, ponad kotwicą, na pokład wroga. Tam, od strony pomieszczeń na rufie, wybiegł mu naprzeciw uzbrojony w pikę kapitan Piotr Nieman. Polski bosman najpierw zgrabnie uniknął pchnięcia, po czym rozrąbał rapierem pikę wrogowi i uderzył go parę razy po głowie tak, że tamten upadł. Bosman ruszył dalej ku rufie, za nim pobiegł marynarz. Biegnąc obaj zostali zaatakowani ciosami białej broni od dołu, poprzez kratę zamykającą luk w pokładzie. Na to bosman chwycił oburącz swój rapier i pchnął nim na oślep w dół, po czym dały się słyszeć jęki ranionych nieprzyjaciół. Ci ostatni, ciasno stłoczeni i zamknięci pod pokładem, zaczęli wtedy krzyczeć, że się poddają. Bosman, dając pardon, zażądał w odpowiedzi, aby wszyscy wyszli na pokład. Tymczasem wspomniany już kwatermistrz Wessel, przechodząc w pośpiechu wraz z kilku marynarzami i dwoma żołnierzami na pokład szwedzkiego flagowca, wpadł do wody pomiędzy obydwa kadłuby. Natychmiast rzucono mu linę, po której powrócił do akcji. W mokrym ubraniu pobiegł do wrogów, znajdujących się pod pokładem, skąd kazał zebrać wszystkie lontownice. Następnie zabrał je, wyniósł i przerzucił na pokład własnego okrętu. Rozkazał dowódcy artylerii szwedzkiego okrętu wydać sobie klucze do magazynu prochu, zabrał je i poszedł do prochowni. Admirał Dickman odwołał wciąż strzelającą Pannę Wodną, nakazując przerwać ogień, bo zdobycz jest już nasza. Zdyscyplinowani artylerzyści usłuchali rozkazu. W następnej chwili nadpłynął Pędzący Jeleń i oddał salwę do ludzi na pokładzie szwedzkiego flagowca, sądząc zapewne, iż są to wrogowie. W odpowiedzi porucznik z okrętu polskiego, Henryk Oloffsen oraz inni zaczęli krzyczeć do dowódcy Jelenia, żeby wstrzymał ogień, bo strzela do swoich. Oloffsen poradził też, by tamten zwolnił biegu, a potem poszukał sobie innego przeciwnika, bo ten jest już zdobyty. Mimo to Pędzący Jeleń popłynął dalej, biorąc kurs wprost na Pannę Wodną, która wciąż stała przy rufie flagowca, i w efekcie sczepił się z nią takielunkiem.

Przebieg bitwy pod Oliwą
Przebieg bitwy pod Oliwą
Źródło: Bitwa pod Oliwą

Porucznik Oloffsen tymczasem wbiegł do admiralskiej kabiny wrogiego flagowca. Tam dogorywający Stiernskjöld, leżąc na wznak, wyciągnął doń prawą rękę i powiedział, że poddaje okręt i siebie. W odpowiedzi Oloffsen zgodził się wziąć admirała do niewoli.

Chwilę po tym nadpłynął na swoim flagowcu Pelikan szwedzki wiceadmirał Fritz, prowadząc jeszcze jeden okręt za sobą. Zamiarem Szweda był abordaż Świętego Jerzego z prawej burty. Po nawietrznej Pelikana znajdował się jednak Król Dawid, który ruszył na przeciwnika. Wszystkie te manewry w czas dostrzegł ze zdobytego już szwedzkiego flagowca porucznik Oloffsen. Natychmiast nakazał swoim ludziom wracać na własny pokład, przygotować do strzału. W chwilę potem polscy artylerzyści poczęstowali nadpływającego intruza całoburtową salwą, po której usłyszano jak okręty trzeszczały i ludzie w nich jęczeli. Potraktowane w ten sposób wrogie statki zatrzymały się przed polskim flagowcem. Na jednym z nich opuszczono zrazu fokmarsel, podnosząc białą flagę na znak poddania się. Wkrótce potem nie widząc, iż żadna z jednostek polskich nie kwapi się podejść podniesiono na żagle i okręt uszedł na pełne morze.

Tymczasem admirał Dickman i jego ludzie na powrót przeskoczyli na pokład szwedzkiego pryzu, by przeprowadzić stamtąd jeńców na polski flagowiec. Admirał stał na rufie obcego żaglowca, radując się w duchu z danego mu od Boga zwycięstwa, kiedy z jednego z rufowych dział Pelikana, umykającego z zamkniętymi już ambrazurami, padł ostatni strzał. Według relacji świadków, pocisk trafił akurat w miejsce, gdzie stał Dickman, urywając admirałowi obie nogi. W niecałe pół kwadransa później dowódca polskiego zespołu wyzionął ducha.

Pozostałą część szczegółowych opisów walk związanych z tą bitwą można spokojnie odnaleźć w internecie, jeden z przykładów można odnaleźć w jednej z pozycji w bibliografii do tego tekstu. Co do samego udziału Polaków w takim rodzaju walk jest niesamowite, że w czasie pierwszego spotkania (i jedynym w czasach I Rzeczypospolitej) na wodzie polscy marynarze pokonali bardziej doświadczonego przeciwnika. Z  tego też powodu z miłą chęcią wprowadzam to wydarzenie jako nie ma bata na Polaka.

Następną bitwą, którą możemy się pochwalić jest walka pod Kumejkami odbyła się 16 grudnia 1637 roku podczas powstania kozackiego z lat 1637 – 38. W tej potyczce armia polska dowodzona przez hetmana polnego koronnego Mikołaja Potockiego zadała decydującą klęskę armii kozackiej dowodzonej przez Pawła Pawluka. W wyniku tej klęski powstanie kozackie upadło, chociaż pojawiały się walki jeszcze przez kilka tygodni po bitwie.

Rankiem 16 grudnia Kozacy dowodzeni przez Pawluka i połączonego z nim Skidana, uszykowani w sześciorzędowy tabor, maszerowali w kierunku polskich pozycji. Powstańcy kozaccy usiłowali obejść polskie prawe skrzydło ciaśniną między bagnem a lasem. Przed nimi jednak był już tylko podmokły i błotnisty teren oraz zablokowano przejście, którym Pawluk zamierzał obejść armię Potockiego. Wojska kozackie zatrzymały się, wówczas polski dowódca wydał rozkaz do oddania salwy przez polskie 6 dział, dzięki temu rozpoczęto bitwę. Następnie do akcji weszli dragoni, pokrywając tabor kozacki ogniem z broni palnej. Kozacy również odpowiedzieli ogniem, jednak niezbyt skutecznym, gdyż nie widzieli dobrze przeciwnika. Szczęśliwym trafem Polakom udało się trafić w magazyn amunicji kozackiej. Doszło do eksplozji i wybuchł pożar. Gdy tabor ogarnięty został dymem, doszło do zamieszania.

Pawluk widząc, że sześciorzędowy szyk taboru, który stosowano tylko do przemarszów, nie nadaje się do obrony. Z tego też powodu postanowił zmienić go na dwunastorzędowy, według jego oceny bardziej nadawał się do obrony. Pragnął dotrwać do wieczora, w nocy uporządkować zmieszane siły, okopać się i od następnego dnia przekształcić bitwę w długotrwałe oblężenie. Liczył na znajdujące się w pobliżu siły Kizyma. Moment przegrupowania taboru stał się krytycznym momentem bitwy. Do szarży ruszyła husaria, wspierana przez jazdę pancerną. Wkrótce atak jazdy wsparła piechota i spieszona dragonia. Kozacy walczyli z niezwykłą odwagą i ofiarnością, odpierając aż trzy szarże znakomitej polskiej jazdy. Dopiero za czwartym razem, głównie dzięki husarii, udało się rozerwać tabor i wedrzeć do jego wnętrza. W powstałą lukę ruszyła cała jazda polska, jedyną grupą, która broniła się jeszcze w sposób zorganizowany była grupa na przedzie kozackiego taboru. Dowodzili nią Paweł Pawluk i Karpo Skidan, mając 4 działa i kozackich weteranów uzbrojonych w samopały. Na nich skupił teraz swą uwagę Potocki, rzucając na nich dragonię Bieganowskiego i siły Samuela Łaszcza.

Doszło do drugiego rozerwania taboru, tym razem od czoła. Kozacy rzucili się do ucieczki, ścigani przez polską jazdę. Wieczorem Pawluk i Skidan z niewielkimi siłami i niewielkim taborem uszli do Czehrynia. Reszta sił kozackich, która pozostała w taborze, utworzyła malutki taborek pod wodzą Dymitra Huni. Mając 2 działa resztka Kozaków zażarcie się opierała aż do późnej nocy. Pod osłoną ciemności taborek Huni zaczął się wycofywać, został jednak wkrótce otoczony i zablokowany. Zatrzymani Kozacy okopali się. Złożone przez stronę polską propozycje kapitulacji zostały odrzucone. O 3:00 w nocy ruchoma forteczka kozacka ponownie zaczęła się wycofywać. Potocki obawiając się zbyt dużych strat nie zaatakował. Straty kozackie wyniosły 6000 ludzi. Ponadto Polacy zdobyli 6 dział i większość wozów z ich pokaźną zawartością. Straty polskie wyniosły 150 zabitych i 350 rannych.

Dla mnie opisana bitwa należy do listy potyczek, gdzie nie ma bata na Polaka. A powodem jest to, że w czasach walk rozerwanie taboru kozackiego uchodziło za jeden z najtrudniejszych wyczynów wojskowych. Do tego wszystkiego polskie dowództwo wykorzystało moment przegrupowania się przeciwnika i dali się we znaki.

Nie myśląc długo przedstawiam kolejną bitwę z listy. A jest nim zbrojne starcie pod Żowninem, które odbywało się w dniach 13 – 14 czerwca 1638 roku pomiędzy kozackimi powstańcami Ostranicy i Huni a wojskami Rzeczypospolitej Obojga Narodów w czasie powstania znanego jako powstanie Ostranicy.

Wiosną 1638 roku wybuchła rewolta kozaków nierejestrowych kierowana przez Jakuba Ostrzanina i Karpo Skidana, która pociągnęła za sobą masowe zamieszki chłopskie w rejonie Czerkasów i Połtawy. Połączone siły powstańców zaatakowały w kwietniu 1638 roku Łubnie, lecz ich atak został odparty i zmuszeni zostali do założenia obozu w pobliżu osady Żownin nad Dnieprem. O świcie 13 czerwca 1638 roku, nie czekając na resztę armii koronnej, wojewoda podolski Stanisław Rewera Potocki, prowadząc z rozkazu Jeremiego Wiśniowieckiego brawurową szarżę jazdy koronnej, rozbił zewnętrzne umocnienia rebeliantów kozackich, zdobywając osiem dział podczas ataku. Część rozbitych kozaków wycofała się wraz z Jakubem Ostrzaninem na Ukrainę Słobodzką, zaś wojska polskie rozpoczęły oblężenie i ostrzał obozu kozackiego. Polskie oddziały zostały wzmocnione posiłkami Hetmana polnego koronnego Mikołaja Potockiego. Tymczasem w obozie kozackim na nowego dowódcę obrano Dymitra Hunię, który widząc przewagę wojsk polskich zarządził 14 czerwca ucieczkę resztek wojsk kozackich poprzez rzekę Sułę na drugi brzeg Dniepru przygotowanymi wcześniej mostami. Tam dowodzeni przez Dymitra Hunię kozacy przenieśli się do przygotowywanego wcześniej obozowiska obronnego nad rzeką Starzec. 22 czerwca rozpoczęło się ich okrążenie i oblężenie przez wojska koronne. 8 sierpnia rebelianci skapitulowali i rozpoczęły się negocjacje.

Całą potyczkę wygrali Polacy. Widząc po początku opisu polski atak był prowadzony w zmniejszonym składzie co mogło ukazać, że walki będą się przeciągały albo też trzeba będzie prowadzić odpowiednio zaczepki w celu zmniejszenia motywacji przeciwnika. Z tego też powodu za odpowiednie kierowanie polskimi siłami daje tytuł nie ma bata na Polaka.

Innym bojem jakim zwyciężyliśmy był oblężeniem nad rzeką Starzec. Wtedy oblegaliśmy tabor oraz obozowiska rebeliantów kozackich z powstania Ostranicy dowodzonych przez Dymitra Hunię, prowadzone w dniach 22 czerwca – 8 sierpnia 1638 roku przez oddziały wojsk koronnych, dowodzonych przez hetmana polnego koronnego Mikołaja Potockiego i wojewodę podolskiego Stanisława Rewera Potockiego.

Rebelianci kozaccy wspierani przez okolicznych chłopów przez poprzednie miesiące bardzo umiejętnie przygotowali obóz z taborem oparty o brzegi Dniepru, bagien i podmokłych łąk. Tak przygotowane miejsce niweczyło szanse na szarże polskiej kawalerii i oznaczać musiało oblężenie oraz ostrzał z dział. Toczono tylko niewielkie potyczki konne z robiącymi wypady z obozowiska kozakami. Pod koniec lipca kawaleria polska rozbiła próbujący przedrzeć się do taboru oddział kozacki pod dowództwem Jakonenki. To przesądziło o losie obozu kozackiego.

Oblężenie zakończyło się zdobyciem obozowiska kozackiego dnia 8 sierpnia. Przywódców rebelii z rozkazu hetmana Mikołaja Potockiego schwytano, a grupy chłopów i resztki kozaków wypuszczono, jednakże w czasie ich powrotów okoliczne oddziały szlachty większość rebeliantów wymordowała, pamiętając o gwałtach i zniszczeniach prowadzonych przez buntowników wcześniej.

Następna bitwa związana z powstaniem na Ukrainie, lecz ponownie pokazaliśmy, że nie można z nami zadzierać. Z tego też powodu następny tytuł leci do polskich sił.

Innym wydarzeniem, które chcę wprowadzić jest to bitwa pod Beresteczkiem, która uważana jest jako jedna z największych bitew lądowych XVII-wiecznej Europy i rozegrała się w dniach 28 czerwca – 10 lipca 1651 roku pod Beresteczkiem na Wołyniu, w trakcie powstania Chmielnickiego, między wojskami polskimi pod dowództwem Jana Kazimierza a siłami tatarsko – kozackimi. Bitwa zakończyła się zwycięstwem strony polskiej, które było zasługą dowodzącego wojskami polskimi Jana Kazimierza, który w trzecim dniu bitwy zastosował skuteczną taktykę szachownicową. Polegała ona na ustawieniu oddziałów piechoty na przemian z jazdą. W decydującej fazie bitwy ważne okazało się też wykorzystanie przez piechotę, znajdującą się w centrum ugrupowania polskiego, siły ognia muszkietów i artylerii.

28 czerwca rozpoczęły się pierwsze walki, które trwały przez dwa dni. W tej fazie niewielki sukces odnieśli powstańcy, pokonując kilkukrotnie oddziały jazdy polskiej. 30 czerwca uderzenia głównych sił dowodzonych osobiście przez Jana Kazimierza oraz jazdy prowadzonej do boju osobiście przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego doprowadziły do pogromu przeciwników i ucieczki chana Islama III Gireja z Bohdanem Chmielnickim. Ostateczną klęskę zadały Kozakom wojska polskie 10 lipca, na bagnach nad rzeką Płaszówką. Stamtąd resztę wojsk wyprowadził dowodzący w zastępstwie Chmielnickiego Iwan Bohun.

Bitwa pod Beresteczkiem, płaskorzeźba z nagrobka serca Jana II Kazimierza w kościele Saint-Germain-des-Prés w Paryżu
Bitwa pod Beresteczkiem, płaskorzeźba z nagrobka serca Jana II Kazimierza w kościele Saint-Germain-des-Prés w Paryżu
Źródło: Bitwa pod Beresteczkiem

Po bitwie pod Zborowem i zawarciu ugody zborowskiej zawartej 17 sierpnia 1649 roku obie strony nie czuły się usatysfakcjonowane warunkami zawartego porozumienia, a konflikt religijny prawosławia z katolicyzmem nie został rozwiązany. W Koronie przewagę zaczęli uzyskiwać zwolennicy dalszego prowadzenia wojny, a na Ukrainę udał się, świeżo powróciwszy z niewoli, hetman polny Marcin Kalinowski ze zbrojnym rajdem około 12 tysięcy zbrojnych. Obie strony, czując nieuchronność nowej wojny, przystąpiły do przygotowań.

Przechodząc już do samej bitwy to 28 czerwca 1651 roku dzień w obozie polskim rozpoczęła uroczysta msza święta z udziałem całego wojska. Zwiadowcy donieśli o przeprawie nieprzyjaciela przez Płaszówkę. Chwilę później orda pojawiła się na polu i tak rozpoczęła się bitwa. Armia polska rozpoczęła zajmowanie pozycji. Na naradzie wojennej obaj hetmani forsowali ta zwany staropolski szyk wojenny, ale król zadecydował o zachodnioeuropejskim ustawieniu wojsk do bitwy. Nazwano to tak zwanym szykiem szwedzkim albo też szykiem holenderskim, które polegają na ustawieniu wojsk w szachownicę, na przemian jazdy i piechoty w centrum, wysuwając do przodu artylerię, a szlachecką jazdę pospolitaków – z tyłu. Resztę jazdy ustawiono na skrzydłach. W centrum dowodził Jan Kazimierz, na prawym skrzydle hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, a na lewym – hetman polny koronny Marcin Kalinowski, któremu przydzielono do pomocy Jeremiego Wiśniowieckiego. Artyleria w większości została w obozie, aby osłonić ewentualny odwrót, a w pole wyszła połowa wojska. Po południu król pozwolił na harce, w których to lepsi okazali się Polacy. Potem zniecierpliwiona orda ruszyła do ataku, co widząc król kazał chorągwiom Koniecpolskiego i Lubomirskiego wyjść im naprzeciw. Tatarzy rzucili do odparcia chorągwi polskich resztę czambułów. Polacy trzykrotnie uderzali, rozrywali szyk tatarski i zawracali, aż w końcu zapędzili się za daleko i zostali zmuszeni do odwrotu. Ponieważ kontratak Tatarów zagroził lewemu skrzydłu książę Jeremi Wiśniowiecki uderzył na ordyńców swoimi sześcioma chorągwiami kozackimi oraz fwustuosobowym oddziałem husarii Stefana Czarnieckiego, za nimi poszło pospolite ruszenie szlachty krakowskiej, sandomierskiej, ruskiej i łęczyckiej. Walka była zacięta i trwała godzinę, jednak Tatarzy musieli uznać wyższość polskich wojsk. Większość ich sił zbiegła z pola, 100 zginęło, a 20 dostało się do niewoli. Polacy nie zanotowali żadnych strat i obsadzili przeprawę przez Płaszówkę chorągwie dragonów i kilkoma armatkami. Tuż po walce zapadł zmierzch i armie udały się na spoczynek. Pojawiły się pierwsze niesnaski w obozie sprzymierzeńców. Chan nie spodziewał się żadnego oporu i był nim bardzo zaskoczony, gdyż Chmielnicki namawiał go do wyprawy opisując słabość Rzeczypospolitej, za przykład podając dezercję 2000 żołnierzy wyprawionych na Podhale. Na naradzie uzgodniono, że następnego dnia dowodził w bitwie będzie osobiście Islam Girej, mając pod rozkazami całość konnicy tatarsko – kozackiej, łącznie 35 – 45 tysięcy jeźdźców. Głównym jej zadaniem było zajęcie i utrzymanie mostu, co miało umożliwić przeprawę całej piechoty kozackiej.

Następnego dnia, 29 czerwca, ponownie rozpoczęto uroczyste nabożeństwa po polskiej stronie. Dowództwo nad całą jazdą (według informacji miano ją wyprowadzić z obozu i ustawić w tradycyjnym, staropolskim szyku) objął hetman Potocki mając pod bezpośrednimi rozkazami centrum. Prawym skrzydłem miał dowodzić Stanisław Lanckoroński, a lewym – nominalnie hetman Kalinowski, a faktycznie książę Wiśniowiecki. O 8:00 Polacy rozpoczęli wychodzenie w pole, a straż przednia Tatarów, po krótkotrwałej walce na przeprawie przez rzekę i przepędzeniu dragonów, pojawiła się przed wojskami polskimi. Najpierw jazda, a później piesze wojska kozackie, artyleria i tabory rozpoczęły przeprawę. O 10:00 rozpoczęły się godzinne harce, po których oddział polskiej jazdy Potockiego spędził harcowników z pola. Po południu najlepsza jazda tatarska uderzyła na oddziały polskie. Lewe skrzydło usiłowało przyjąć atak, jednak czambuły zawróciły tuż przed szykiem ostrzeliwując Polaków z łuków i usiłując ich zajść od tyłu. Oddział tatarski, który przedarł się między jazdą szarżując na szańce został jednak odrzucony ogniem muszkietów i kontratakiem jazdy Wiśniowieckiego, zdołał jednak zrobić nawrót co wywarło wielki podziw wśród Polaków i zaatakować ponownie, wtedy kolejna szarża jazdy Stanisława Potockiego odrzuciła ich z pola. Wzmocnieni posiłkami Tatarzy z jeszcze większym impetem uderzyli w jazdę w centrum pod dowództwem Szymona Szczawińskiego. Ten wsparty jazdą Lanckorońskiego bronił się zażarcie cofając się powoli. Wkrótce Tatarom udało się przedrzeć na skrzydłach i zaatakować polskie szańce obozowe. W tym momencie król Jan Kazimierz kazał całej piechocie oddać salwy rzędowe z muszkietów i strzelać ze wszystkich dział. Zagrożenie minęło, a Tatarzy ponieśli ogromne straty. Nie mogli wznowić ataku bo zabrakło im odwodów, a na ordyńców uderzyły najpierw chorągwie Wiśniowieckiego, a potem, z dużym impetem chorągwie hetmana Potockiego, Czarnieckiego, Lubomirskiego, Sapiehy oraz rajtaria Bogusława Radziwiłła, spychając ich daleko od szańców. Kilka oddziałów posunęło się jednak za daleko i zostały okrążonych. Do chwilowej niewoli dostał się ranny starosta jaworowski Jan Sobieski, został odbity przez swoich żołnierzy, biorąc do niewoli podskarbiego chańskiego Mufrahha. Sytuację wyjaśniła szarża jazdy Wiśniowieckiego pomagając im wydostać się z okrążenia. Nowe czambuły tatarskie runęły ze wzgórz na pułk Lanckorońskiego, wtedy król pchnął do ataku chorągwie dowądzącegi centrum wojsk stojące dotąd w odwodzie. Te zepchnęły ordyńców z pola. Około godz. 16.00 walka ustała. Bilans nie był tak korzystny dla strony polskiej jak w dniu poprzednim, ale i Tatarzy nie odnieśli sukcesu ponosząc bardzo duże straty. Z polskiej strony zginęło około 350 żołnierzy. Tatarzy stracili około 1 tysięcy ludzi , co wywołało wściekłość chana, miał nawet zagrozić Chmielnickiemu, że go wyda związanego w ręce króla. Chmielnicki jednak kończył przeprawę wszystkich swoich wojsk, więc przynajmniej część planów sprzymierzeńców doszła do skutku. W obozie polskim król zdecydował, pomimo sprzeciwu hetmanów, o taktyce na następny dzień – miało dojść do frontalnego starcia całej armii w polu, uszykowanej do bitwy za pomocą schematów nakreślonych przez Jana Kazimierza na sposób zachodnioeuropejski, podobnie jak w pierwszym dniu walk, ale całością wojsk.

Natomiast 30 czerwca od samego poranka nad polem unosiła się gęsta mgła, toteż do przedpołudnia nie podejmowano żadnych działań oprócz ustawiania wojsk. Na prawym skrzydle polskim dowodził, w zastępstwie chorego hetmana Potockiego, wojewoda bracławski Stanisław Lanckoroński, centrum znajdowało się pod osobistym dowództwem Jana Kazimierza, na lewym skrzydle teoretycznie hetman polny Marcin Kalinowski, a faktycznie Jeremi Wiśniowiecki. Zadaniem lewego skrzydła miał być decydujący i rozstrzygający atak kawalerii, więc zostało w tym celu dodatkowo wzmocnione. Rezerwą na obu skrzydłach było pospolite ruszenie, a część chorągwi husarskich przesunięto do centrum i ustawiono w szachownicę z innymi wojskami autoramentu cudzoziemskiego. W pierwszej linii centrum ustawiono artylerię Przyjemskiego z asekurującymi ją dragonami, w drugiej linii piechotę niemiecką Radziwiłła i Houwaldta. Trzecią linię tworzyło, stojąc na przemian, 8 chorągwi rajtarii, 8 chorągwi piechoty polskiej i węgierskiej oraz 3 najlepsze chorągwie husarskie z królem. Czwartą linią była gwardia królewska na przemian z rajtarami Radziwiłła i Jakuba Weyhera. W rezerwowej piątej linii stały wojska posiłkowe elektora brandenburskiego oraz reszta pospolitego ruszenia. Zadaniem całej jazdy w centrum była ochrona piechoty. W obozie pozostawiono 3 tysiące piechoty polskiej, która wraz z czeladzią obsadziła wały wtykając kopie husarskie w ziemię, których nie używano w czasie walk z Tatarami, i sprawiając wrażenie armii rezerwowej. Na szańcach ustawiono też najcięższe działa. Dodatkowo oba skrzydła armii opierały się o rzekę z jednej i las z drugiej strony, uniemożliwiając oskrzydlenie, co było ulubioną taktyką Tatarów. Przez to całkowita długość frontu wynosiła około 4,5 km.

Uszykowanie wojsk przed bitwą oraz fortyfikacje polowe
Uszykowanie wojsk przed bitwą oraz fortyfikacje polowe
Źródło: Bitwa pod Beresteczkiem

Po prawej stronie kozacko – tatarskiej ustawiono wielki tabor z piechotą, który został pospiesznie, ale solidnie ufortyfikowany w jedenaście rzędów. Przed nim ustawiono jazdę Kozaków, a jazda tatarska zajęła lewe skrzydło oraz centrum. Chan zajął stanowisko z lewej strony, na wzgórzu pod lasem. Tatarska jazdą dowodzili bracia chana: lewym skrzydłem – Amurat, a centrum kałga Krym Girej i nurredyn.

Koło godziny 10:00 mgły opadły i obie armie mogły się już dojrzeć. Polacy przemieścili się lekko do przodu, co sprowokowało czambuły tatarskie, które ruszyły do szarży i ponownie zatrzymały się obsypując szyki polskie gradem strzał i wzywając na harce. Nie odniosło to skutku, gdyż król zakazał ich pod karą gardła. Rozkazał natomiast artylerii ostrzelać harcowników i szyki tatarskie powodując u nich znaczne straty, co przestraszyło ich na tyle, żeby aż do 15:00 zwlekać z atakiem. Widząc to Kozacy zaczęli okopywać tabor i umacniać go, szykując się do obrony. Król dał rozkaz piechocie do powolnego marszu naprzód próbując zrobić wyrwę między Tatarami a szykującymi się do ataku Kozakami. Wtedy kniaź Wiśniowiecki poprosił o zgodę na atak na Kozaków, na co król przystał. Żołnierze odśpiewali Bogurodzicę i rozpoczęła się szarża 18 chorągwi jazdy kwarcianej. Szarżę wsparły chorągwie Rewery Potockiego i Szymona Szczawińskiego rozrywając prawie tabor kozacki. Od całkowitego rozbicia Kozaków uratował kontratak czambułów nurredyna, którzy uderzyli w bok oddziałów Szczawińskiego. Polacy zasypani gradem strzał cofnęli się. Teraz Tatarzy zagrozili wojskom zdobywającym tabor. W tym momencie Jan Kazimierz rzucił do walki chorągwie jazdy łęczycko – sieradzkiej, pospolitaków, którzy stali do tej pory w odwodzie. Uderzenie wsparli rajtarzy ks. Bogusława Radziwiłła oraz rajtaria elektorska. Kontratak zajął na chwilę Tatarów, co wystarczyło, aby jazda Wiśniowieckiego zrobiła nawrót i uderzyła na nich od tyłu. Jednocześnie zintensyfikowano ostrzał polskich dział. Tatarzy poszli w rozsypkę i zostali zepchnięci ponosząc duże straty. Kozacy rozpoczęli naprawę rozerwanego taboru i spinanie go łańcuchami, kiedy Wiśniowiecki znowu uderzył. Teraz król rozkazał ruszyć środkowi wojska polskiego do przodu. Kiedy nakazał uderzenie prawego skrzydła spotkał się z odmową Lanckorońskiego i jego zdemoralizowanego oddziału, obawiającego się kozackiej zasadzki w lesie. Widząc to, chan pchnął swoje najlepsze czambuły z lewego skrzydła do ataku na polskie centrum. Nawała około 5 tysięcy doborowej jazdy krymskiej i nogajskiej ruszyła do ataku. Centrum polskie tworzyło ognistego węża i po kilku salwach uderzenie tatarskie zostało powstrzymane, ale ordyńcy jeszcze kilka razy atakowali bezskutecznie polskie szyki, za każdym razem ponosząc olbrzymie straty. Tymczasem na lewym skrzydle Wiśniowiecki atakował tabor kozacki i pomiędzy nim a dywizją króla utworzyła się luka, w którą uderzył nurredin. Zmusił tym księcia do wycofania się na wysokość powolnie maszerującego polskiego środka. Posuwając się już nieco wolniej odciął, wspólnie z wojskami centrum, Kozaków od Tatarów. W niebezpieczeństwie znalazł się na chwilę sam król, ostrzelany z polowych armatek tatarskich. W pobliżu króla spadły cztery kule armatnie, z których jedna obtarła monarsze nogę. W rewanżu działka Przyjemskiego ostrzelały pozycję chana, zabijając jednego z dostojników. Chan, uznawszy bitwę za przegraną, uciekł z pola bitwy razem ze swoją świtą w stronę Wiśniowca. Dogonił ich Chmielnicki z Wyhowskim. Według jednych, usiłując nakłonić go do powrotu, zostali uwięzieni i uprowadzeni, a według innych po prostu uciekli. Tego dnia zginęło łącznie zaledwie 350 Polaków. Strona kozacko – tatarska miała wielu zabitych, w tym braci chańskich Amurata i Krym Gireja oraz 5 – 15 tysięcy schwytanych w niewolę. W polskie ręce wpadł obóz tatarski: namiot i zbroje chana, szaty, bogate tkaniny oraz mnóstwo kosztowności.

Wykorzystując z ulewnego deszczu w nocy po bitwie niemal nienaruszony tabor kozacki wycofał się na bagna na południu i wybudował solidną, półkolistą fortecę. Wozy otoczono dwumetrowymi wałami, na których ustawiono 60 dział bronionych przez około 50 – 60 tysięcy Kozaków Zaporoskich. Rozpoczęli też oni budowę grobli przez bagna. Nad ranem wojska polskie zbliżyły się do fortyfikacji i otoczyły je, jednak z powodu zmęczenia po bitwie nie atakowały. Przez pierwsze 3 dni wojska królewskie odpoczywały, jedynie artyleria Przyjemskiego prowadziła bezustanny pojedynek artyleryjski, który z powodu niewielkiego wagomiaru dział polowych nie odnosił żadnego skutku, nie wliczam oczywiście nękania przeciwnika. Dowodzenie nad Kozakami przejął Filon Dziedziała, a w ich obozie pojawiły się dwie frakcje. Jedna starała się porozumieć z królem na gruncie ugody zborowskiej i składała się głównie ze szlachty ruskiej i szlacheckiej części starszyzny. Drugą grupą była większość czerni i zwykłych Kozaków zaporoskich oraz nieszlacheckiej starszyzny, którzy nie chcieli się poddać, tylko przebijać kilkukrotnie lub uciekać.

4 lipca wojska koronne przystąpiły do regularnego oblężenia i budowy okopów, na co odpowiedziano im wieczorem kolejną, silną próbą przerwania okrążenia. Król nakazał przeniesienie obozu spod Beresteczka bliżej pozycji kozackich. Jednak jego druga decyzja spotkała się ze stanowczym oporem pospolitaków, którym nakazano wymieszać się z chorągwiami wojsk komputowych w celu zwiększenia morale i zdyscyplinowania szlachty. Wysłali oni nawet posłów do monarchy, ale ten im odpowiedział: Nie trzeba mi tu buntów, tu nie izba poselska, czyńcie, co każę. Pod regimentem wojskowym jesteście i rozkazów słuchać musicie. Piesi niechaj do piechoty ruszają i do wałów. Był to kolejny przejaw antagonizmu na linii król – szlachta. Po dociągnięciu ciężkich dział burzących z pobliskich Brodów, które jednodniowym ostrzałem spowodowały znaczne straty kozackie, 7 lipca wysłano posłów do Jana Kazimierza. Ten jednak postawił twarde warunki: oddanie wszystkich pułkowników, dział i całej broni, zerwanie stosunków z Turcją i Chanatem Krymskim. A do tego wszystkiego zobowiązanie do nie prowadzenia z nimi dalszych rozmów. Chłopska czerń miała wrócić na pola, pod władzę swoich panów, a o liczebności rejestru miał zadecydować najbliższy sejm walny. Następnego dnia starszyzna wysłała odpowiedź odmowną. 9 lipca część wojska wysłano na drugą stronę bagien pod dowództwem Lanckorońskiego i miało dojść do decydującego szturmu, lecz został on przesunięty na kolejny dzień z powodu przybycia kolejnych wysłanników od oblężonych. Ci ograniczyli się tylko do kolejnych próśb o okazanie łaski i zostali odprawieni z niczym.

W związku z tym w taborze obalono Dziedziałę, a na jego miejsce wybrano Iwana Bohuna. Około 10:00 nad ranem 10 lipca doszło do paniki wśród Kozaków, którzy myśląc, że starszyzna z Bohunem ucieka, sami rzucili się do ucieczki przez niedokończoną groblę lub usiłowali się przebić w stronę mostu na Płaszówce. Lanckoroński, myśląc że jest atakowany, początkowo sam dał rozkaz do odwrotu w kierunku Kozina i dopiero widok zbliżających się posiłków spowodował jego nawrót i uderzenie na uciekających. Rozpoczęła się rzeź. W pościgu zginęło około 30 tysięcy Kozaków, lecz części ich oddziałów udało się wycofać unikając rozbicia. W zajętym taborze kozackim znaleziono ogromne ilości sprzętu wojskowego i zrabowanych dóbr, a także insygnia wojskowe hetmana zaporoskiego i jego całą korespondencję z chanem, sułtanem, carem i Rakoczym.

Przebieg bitwy
Przebieg bitwy
Źródło: Bitwa pod Beresteczkiem

Świetnego zwycięstwa nie zdołano wykorzystać z winy szlachty, zaniepokojonej wystąpieniami chłopskimi wewnątrz kraju. Największe z nich, pod wodzą Aleksandra Kostki – Napierskiego, wzniecone w czerwcu jako akcja dywersyjna na rzecz Chmielnickiego, stłumiły wojska biskupa krakowskiego. Pełna obaw i obrażona na króla szlachta z pospolitego ruszenia zawróciła do domów, a w ślad za nią udał się Jan Kazimierz, niewidzący sensu dalszej ofensywy. Pozostałe wojsko koronne, z obu hetmanami na czele, skierowało się w głąb ziem ukraińskich i już we wrześniu napotkało odnowione wojska Kozaków.

W przypadku prowadzenia samych działań bitewnych moja ocena jest tak naprawdę pozostaje nie zmienna tak jak w przypadku pozostałych bitwach. Innymi słowy za to co zostało przeprowadzone stwierdzam, że nie ma bata na Polaka. Mogę stwierdzić, że użyte taktyki przez polskie wojska były dla mnie świetne w celu pokonania przeciwnika, który nie mógł się pozbierać w ogólnych działaniach.

Bitwa pod Ochmatowem jest następnym przykładem, gzie hasło nie ma bata na Polaka jest nadal aktualne. Potyczka odbywała się w dniach 29 stycznia – 1 lutego 1655 roku i jest uważana za jedną z najbardziej krwawych bitew w czasie wojny polsko – rosyjskiej z lat 1654 – 1667. W przypadku liczebności wojsk to dwudziestotysięczna armia polska pod wodzą hetmana wielkiego koronnego Stanisława Rewery Potockiego i hetmana polnego koronnego Stanisława Lanckorońskiego, posiłkowana przez 15 tys. Tatarów krymskich, rozgromiła pięćdziesiąt tysięczną armię rosyjsko – kozacką dowodzoną przez Bohdana Chmielnickiego i rosyjskich wojewodów Wasyla Szeremietiewa i Wasyla Buturlina. Poległo 9 tysięcy Rosjan, zdobyto 30 armat, lecz wskutek siarczystego mrozu Polacy musieli przerwać operację.

Armia rosyjsko – kozacka dowodzona przez Bohdana Chmielnickiego, Wasyla Szeremietewa i Andrieja Buturlina szła na odsiecz obleganemu przez armię koronną Humaniowi. Gdy dowodzący wojskami polskimi hetmani koronni Stanisław Rewera Potocki i Stanisław Lanckoroński dowiedzieli się o marszu Rosjan i Kozaków, zwinęli oblężenie i wspólnie z posiłkującą ich armią tatarską wyszli im naprzeciw. Część wojsk polskich pod wodzą rotmistrza Szemberga została, by pilnować osaczonej w Ochmatowie, liczącej 2 tysięcy żołnierzy, grupy osłonowej Puszkarenki. Główne siły natomiast ruszyły 29 stycznia w kierunku północnym. Cała armia polsko – tatarska maszerowała w rozwiniętym szyku bojowym. Siły polskie z tyłu osłaniane były przez tabor, natomiast po prawej stronie szli Tatarzy. Idąca naprzeciw armia rosyjsko – kozacka szła w szyku taborowym. Na początku doszło do starć jazdy polskiej i Tatarów z jazdą rosyjską i kozacką. Pojedynek kawaleryjski wygrali Polacy i Tatarzy, dzięki czemu stojące w taborze wojska rosyjsko – kozackie straciły osłonę swych skrzydeł a przez to armia rosyjsko – kozacka została osaczona. Polska piechota, jazda i artyleria współdziałając ze sobą doprowadziły do stworzenia wyłomu w taborze przeciwnika. Przez moment zanosiło się na klęskę podobną do beresteckiej, jednak rozpaczliwy kontratak Chmielnickiego uratował Rosjan i Kozaków od katastrofy. Pod osłoną ognia artyleryjskiego z 4 ocalałych dział Chmielnicki przesunął tabor w kierunku glinkowskich wzgórz. W dniach 30 i 31 stycznia Rosjanie oraz Kozacy przeprowadzili dwa uderzenia, które jednak zostały odparte. Rankiem 1 lutego Chmielnickiemu udało się przebić do Ochmatowa i oswobodzić Puszkarenkę. Po tym sukcesie wycofał się na Buki. Pozbawieni pomocy ze strony Tatarów Polacy nie zdołali zatrzymać maszerującego taboru rosyjsko – kozackiego. Ostatecznie bitwę wygrała strona polsko – tatarska, jednak Kozacy i Rosjanie zdołali wyrwać się z potrzasku. Po bitwie Potocki z piechotą i artylerią wycofał się do Lwowa, a jazda pod wodzą Stefana Czarnieckiego ruszyła wraz z Tatarami w celach pacyfikacyjnych na Ukrainę.

Jak widać z krótkiego opisu bitwy to wojska koronne miały przewagę taktyczną w tym pojedynku, natomiast wojska rosyjsko – tureckie nie potrafiły przebić na swoją korzyść przebić swojej liczebności. Jedynym mankamentem dla mnie jest to, że nie końca udało się uzyskać przewagi dla Korony a przez to całkowicie zniszczyć armię Chmielnickiego. Ogólnie za działania mogę przyznać to co opisałem wcześnie, że tej bitwie należy się stwierdzenie – nie ma bata na Polaka.

zaciekawiła mnie bitwa pod Cudnowem, która została stoczona w dniach 14 października – 2 listopada 1660 roku koło Cudnowa na żytomierszczyźnie pomiędzy wojskami Rzeczypospolitej i Rosji. Była jedną z batalii wojny polsko – rosyjskiej w latach 1654 – 1667.

Dotarłszy do Cudnowa kilka godzin przed siłami polsko – tatarskimi i dołączywszy do swoich sił miejscową załogę liczącą około 1000 żołnierz, Szeremietiew nakazał spalić miasteczko, przeprawił się na prawy brzeg rzeki Teterew i rozbił obóz, zostawiając niebroniony zamek. 3 godziny później do płonącego miasteczka dotarły oddziały koronne i hetman Potocki od razu rozkazał zająć nienaruszony i nieobsadzony przez Rosjan zamek na południowych przedmieściach. Pojawił się rosyjski kontratak, lecz polscy dragoni odparli go. Obóz rosyjsko – kozacki został szybko umocniony, ale rajtaria rosyjska osłaniająca przeprawę została wyparta z miasta przez jazdę Potockiego, która opanowała też trakt odwrotowy na Piątki. Po lewym brzegu Teterewu, na północ od miasta, rozbił obóz Lubomirski wraz z Tatarami. Wobec spalenia miasta przez Rosjan i odcięcia dróg zaopatrzeniowych przez Polaków pierwsza potyczka miała miejsce o pobliskie sady, skąd Tatarzy wsparci przez artylerię wyparli Rosjan.

Oblężenie obozu rosyjskiego, dowodzonego przez Wasyla Szeremietiewa i Tymofieja Cieciurę, przez Polaków na włoskiej ilustracji z XVII w.
Oblężenie obozu rosyjskiego, dowodzonego przez Wasyla Szeremietiewa i Tymofieja Cieciurę, przez Polaków na włoskiej ilustracji z XVII w.
Źródło: Bitwa pod Cudnowem

Na wieść o nadchodzących posiłkach kozackich pod dowództwem Jerzego Chmielnickiego podjęto z tym ostatnim bezowocne rokowania. Dowodzący pracami inżynieryjnymi Jan Sapieha umocnił polski tabor, kazał usypać wały i szańce oraz planował skierować bieg rzeki tak, żeby zalać dolinę zajętą przez obóz rosyjsko – kozacki. Rozpoczęto pierwsze prace przy groblach, a całe przedpole obozu wroga zostało poprzecinane liniami szańców.

1 października pod Cudnów przybyła polska ciężka artyleria i zaczęła prowadzić ogień nękający przeciwnika. Na skutek blokady w obozie wroga zaczęło brakować żywności a posiłki Chmielnickiego dotarły 27 km od Cudnowa do Słobodyszcz. Polska armia jak się dowiedziała o tym to wysłała tam liczącą 15 000 żołnierzy dywizję Lubomirskiego, która stoczyła w dniach 7 – 8 października bitwę pod Słobodyszczami, blokując liczącą 20 000 armię kozacką Chmielnickiego.

8 października Szeremietiew ruszył do nieudanego ataku. Dodatkowo morale wojsk rosyjsko – kozackich obniżał brak żywności, niemożliwość pogrzebania rozkładających się zwłok i zniszczone groble okolicznych stawów, dzięki czemu rejon obozu zmienił się w błotniste bajoro. Dnia 14 października wojskom udało się wyjść z obozu zostawiając w nim spalone zbędne wozy i rannych. Jednak uderzenie sił polsko – tatarskich rozerwało tabory i Rosjanie zostali zepchnięci pod las w miejsce nazywane Rośnica na północny zachód od wsi Horodyszcze. I tutaj znów został założony ufortyfikowany obóz. Wobec masowych dezercji z armii Chmielnickiego dnia 15 października do obozu koronnego przybył Piotr Doroszenko z propozycją podjęcia negocjacji, w wyniku czego zawarto 17 października ugodę cudnowską, potwierdzającą niejako ugodę hadziacką, a sami Kozacy mieli przejść na stronę polską. W dniu umówionej dezercji 21 października Kozacy Cieciury zostali zaatakowani przez Tatarów łamiących tym samym ustalenia ugody – na stronę polską przeszło tylko około 2500 Kozaków. W tym czasie wycofały się oddziały Chmielnickiego.

Pogarszająca się pogoda dawała się we znaki obydwu stronom, a szczególnie pozbawionym zaopatrzenia, zamkniętym w obozie oddziałom rosyjsko-kozackim. Na pomoc szła im armia Boriatyńskiego, jednak w obawie przed powstaniem antyrosyjskim w Kijowiepochód ten był opóźniony. Po dotarciu 90 km od Cudnowa pod Brusiłów oddziały te wróciły do Kijowa. W rezultacie 23 października Rosjanie rozpoczęli negocjacje, zakończone 2 listopada. Ostateczna kapitulacja nastąpiła 4 listopada 1660 roku.

Widać, że w tej bitwie widać pracę polskich inżynierów oraz szczęście co do pogody. Jakby nie druga sprawa  to walka mogłaby się przedłużyć, a przez to też więcej osób mogło stracić życie. Dzięki temu nazywam, że w takiej sytuacji nie ma bata na Polaka.

Każdy z nas często słyszał o potopie szwedzkim oraz o obronie Jasnej Góry przez Polaków w czasie tego szwedzko – polskiego wydarzenia. Nie wiem jak Wam wprowadzano wiedzę, ale mi to tak naprawdę w czasie edukacji mało przekazano, za dużo tak zwanych suchych informacji. Z tego też powodu zapamiętałem tylko legendę związaną z obrazem Matki Boskiej z dzieciątkiem, nic więcej. Natomiast oblężenie Jasnej Góry odbyło się 18 listopada – 27 grudnia 1655 roku.

Zanim doszło do oblężenia doszło do jednego jednej istotnej sytuacji, klasztor 7 listopada uznał władzę szwedzkiego króla Karola Gustawa. Stojący na czele jasnogórskiego świętego miejsca ojciec Augustyn Kordecki zadecydował jeszcze, że jednocześnie poszuka pomocy u Jana Kazimierza i polskich wojskowych. Kordecki otrzymał od Szwedów list żelazny, tak zwany salwagwardię, który gwarantował bezpieczeństwo twierdzy. Pomimo tego nie dowierzano Szwedom i cudowną ikonę oraz najcenniejsze precjoza wywieziono 7 listopada 1655 roku do Lublińca, a potem do klasztoru ojców paulinów w Mochowie koło Głogówka, a w kaplicy umieszczono kopię. Pomimo wcześniejszych obietnic Szwedzi zażądali wpuszczenia do twierdzy swego garnizonu, jednak paulini stanowczo odmówili. Licząc się z możliwością oblężenia zakonnicy zakupili 60 muszkietów i wzmocnili załogę do 160 żołnierzy. Już 8 listopada Szwedzi podjęli próbę opanowania klasztoru i sanktuarium, licząc na zaskoczenie. Na czele oddziału liczącego 200 jeźdźców przybył w tym celu hrabia Jan Wejhard Wrzesowicz, lecz po odmowie zakonników odszedł następnego dnia do Wielunia.

Obrona Jasnej Góry na obrazie Januarego Suchodolskiego
Obrona Jasnej Góry na obrazie Januarego Suchodolskiego
Źródło: Oblężenie Jasnej Góry

W południe 18 listopada pod klasztor podszedł korpus gen. Burcharda Müllera, a wraz z nim polski oddział pułkownika Wacława Sadowskiego. Szwedzki korpus liczył 2250 żołnierzy i 8 lekkich dział. Niewpuszczenie Szwedów do klasztoru oznaczało początek oblężenia, trwającego od 18 listopada do nocy z 26 na 27 grudnia 1655 roku. Załoga twierdzy jasnogórskiej liczyła 300 ludzi oraz kilkanaście dział. Wiedząc, że wśród załogi jest wielu zwolenników kapitulacji, wódz szwedzkiego korpusu podjął rokowania oraz działania psychologiczne w celu osłabienia morale załogi.

W nocy 25 listopada oblężeni pod wodzą Piotra Czarnieckiego zorganizowali wypad z twierdzy, podczas której zagwoździli dwa działa i wycięli ich załogę. Potem doszło do rokowań, w czasie których Szwedzi uwięzili dwóch wysłanych do nich w poselstwie zakonników. By ich uwolnić Kordecki obiecał układy, co też nastąpiło. Po uwolnieniu zakonników doszło do rokowań, jednak ksiądz Kordecki twardo odrzucał żądania poddania twierdzy.

W końcu listopada Szwedzi otrzymali posiłki w postaci 600 ludzi i 3 armat. Wystosowano kolejne żądanie kapitulacji, które tak jak poprzednie zostało odrzucon. Informacje o niezadowoleniu wojsk polskich w służbie szwedzkiej, które przekazał obrońcom przysłany nieopatrznie przez Szwedów podstoli rawski Piotr Śladkowski, wzmocniły wolę obrony klasztoru. Paulini wpuszczali na nabożeństwa Polaków, których oddziały znajdowały się przy Szwedach, lecz nie brały bezpośredniego udziału w oblężeniu. Jednym z żołnierzy służących w polskich chorągwiach był Tatar, który ostrzegł obrońców, by nie poddawali świętej twierdzy ludziom plugawym i wiarołomnym.

Twierdza znajdowała się pod ostrzałem, ale lekkie działa jakimi dysponowali Szwedzi nie mogły zaszkodzić oblężonym. Dopiero 11 grudnia dotarła pod Jasną Górę artyleria oblężnicza, która dawała oblegającym możliwość zburzenia murów klasztornych. Składały się na nią dwie wielkie półkartauny 24-funtowe i cztery ćwierćkartauny 12-funtowe wraz z którymi przybyły 2 kompanie z polskiego regimentu pułkownika Fromholda Wolffa, które przeszły na służbę szwedzką. Po przybyciu ciężkich dział wzrosła intensywność bombardowania twierdzy, jednak z powodu braku amunicji Szwedzi musieli przerwać ostrzał. Podczas ostrzału zniszczono częściowo mury od strony północnej i w rejonie bastionu świętej Trójcy. Mimo tego okres wymiany ogniowej nie był dla Szwedów zbyt korzystny, gdyż artyleria klasztorna zadała oblegającym duże straty. Twardy i skuteczny opór twierdzy zdumiewał najeźdźców, którzy do tej pory byli przyzwyczajonych dotąd do łatwych sukcesów. Dodatkowo maksymalny stan liczebny, jaki osiągnęła armia oblężnicza, wyniósł 17 dział i około 3200 żołnierzy.

W odpowiedzi na dokonane zniszczenia Polacy w dniu 14 grudnia zniszczyli jedną z redut wraz z półkartauną. Następnie Szwedzi zaczęli ostrzeliwać kurtynę południową i kopać tunel. 20 grudnia Polacy pod wodzą Stefana Zamoyskiego dokonali brawurowego wypadu z twierdzy, podczas którego zagwoździli dwa działa i wybili kopiących tunel olkuskich górników. 24 grudnia Kordecki odrzucił kolejne żądanie poddania twierdzy, właśnie z tego powodu następnego dnia Szwedzi zbombardowali klasztor ponownie od strony północnej. Ostrzał był tak intensywny, że Szwedom pękła armata oblężnicza.

Burchard Müller otrzymał rozkaz od króla, by ruszył do Prus i wspomógł toczącą się tam wojnę oblężniczą. Ponieważ ostrzał nie przynosił spodziewanych skutków, Müller zdał sobie sprawę, że nie zdoła zdobyć twierdzy jasnogórskiej. By zachować twarz, zażądał w kolejnym liście 60 tys. talarów, na co Kordecki odpisał, że zapłaciłby na początku oblężenia, ale teraz nie może, gdyż szwedzkie wojska dokonały zbyt wielkich zniszczeń. Z tego też powodu 27 grudnia Szwedzi zwinęli oblężenie.

Oblężenie Jasnej Góry, obraz z pracowni klasztornej
Oblężenie Jasnej Góry, obraz z pracowni klasztornej
Źródło: Oblężenie Jasnej Góry

Klasztor był dobrze przygotowany do oblężenia, że przebieg oblężenia wykazał wyższość artylerii klasztornej nad artylerią oblegającego twierdzę korpusu szwedzkiego. Coraz bardziej uciążliwa dla oblegających wojsk szwedzkich była polska partyzantka, gdyż przeciągające się oblężenie ściągało pod Częstochowę polskie oddziały idące klasztorowi na odsiecz.

Obrona Jasnej Góry była przede wszystkim triumfem w wymiarze religijno – symbolicznym. Zdaniem niektórych, oblężenie to nie było punktem zwrotnym w przebiegu potopu szwedzkiego i nie było początkowo szeroko znanym faktem. Przeczy temu jednak fakt, że z Wielkopolski szła wyprawa na pomoc Częstochowie pod wodzą starosty babimojskiego Krzysztofa Żegockiego, która jednak dotarła na miejsce już po odejściu Szwedów. Biorąc pod uwagę stosunek ówczesnych ludzi do religii, oblężenie klasztoru jasnogórskiego musiało wywrzeć bardzo poważny wpływ na dotychczasową postawę tych spośród szlachty, którzy do momentu oblężenia byli lojalni wobec najeźdźców.

W czasie potopu szwedzkiego część polskich sił przeszło na stronę Szwedów. Z tego też powodu obrona jasnogórskiego opactwa był o wiele trudniejszy oraz nie było wielkich działań związanych z kontratakami. Za to obrońcy pokazali pazur i pokazali, że nie ma bata na Polaka.

Kolejnym wyczynem, który wskakuje na listę to bitwa pod Warką, która odbyła się 7 kwietnia 1656 roku i rozegrała się na terenie ograniczonym od wschodu i północy lasem, od zachodu strumykiem w niewielkim jarze, od południa wsią Piaseczno, która oddalona jest o około 4 kilometrów na północ od Warki. A do tego wszystkiego była pierwszą zwycięską bitwą odniesioną w polu w czasie potopu szwedzkiego.

Mający za sobą trzy dni marszu komunikiem Polacy sforsowali rzekę powyżej miejsca, gdzie znajdowała się pilnująca przepraw szwedzka rajtaria i najpierw uderzyli na posterunek szwedzki w Winiarach. Wodzowie polscy po przeprawieniu części sił przez rzekę podzielili swe wojska na trzy grupy. Szwedzi odeszli od Warki na 6 – 7 km, ogon kolumny znajdował się we wsi Piaseczno. Gdy dowodzący trzecią grupą Czarniecki rozprawiał się z pozostawionymi w Warce szwedzkimi oddziałami, druga grupa szła drogą równoległą, by przeciąć Szwedom odwrót, natomiast dowodzący pierwszą grupą Lubomirski ruszył za odchodzącą kolumną Szwedów, by związać ją walką do czasu nadejścia reszty sił. Grupa Czarnieckiego zaatakowała posterunek Szwedów przy moście i rozbiła go.

Franciszek Smuglewicz, Bitwa pod Warką
Franciszek Smuglewicz, Bitwa pod Warką
Źródło: Bitwa pod Warką

Po zdobyciu i naprawieniu mostu reszta wojska w sile trzech pułków mogła się przeprawić na lewy brzeg Pilicy. W międzyczasie Lubomirski dogonił idący na tyłach taboru pułk Rittera i rozbił go. Widząc to Badeński, któremu zostało już tylko 2,5 tysięcy żołnierzy, odesłał część żołnierzy do ochrony taborów idących drogą czerską, resztę Szwedów ustawił w szyku koło Piaseczna – rajtaria pod lasem oraz około 600 spieszonych dragonów ukrytych w lesie, którzy mieli powstrzymać atakujących Polaków ogniem muszkietowym. Ponieważ siły szwedzkie oparły się o las, nie można było ich otoczyć. Wojska polskie, by zwyciężyć, musiały teraz rozbić Szwedów.

Ustawionych pod lasem Szwedów zaatakowała jazda Lubomirskiego. Ogień muszkietów dwukrotnie powstrzymał polską szarżę gdy w końcu nadciągnął Stefan Czarniecki z resztą wojska. W tym momencie Polacy uzyskali trzykrotną przewagę liczebną nad nieprzyjacielem, gdyż cała polska armia pod Warką liczyła około 8 tysięcy żołnierzy podzielonych na 10 pułków jazdy, w tym kilka pułków husarskich. Wodzowie polscy, decydując się na uderzenie przełamujące, mieli do dyspozycji tylko 6 tysięcy żołnierzy – reszta była w grupie Potockich lub rabowała szwedzkie tabory.

Trzecie, decydujące uderzenie jazdy polskiej złamało opór Szwedów – husaria wsparta przez dragonię przełamała szyki zwartych szeregów rajtarii w ciągu zaledwie kilku minut. Uciekający rajtarzy szwedzcy wpadli do lasu na własną spieszoną dragonię, tratując własnych żołnierzy.

Rozbite oddziały szwedzkie próbowały bronić się jeszcze w lesie, ale okoliczni mieszkańcy podpalili trawy i krzewy. Dym zmusił Szwedów do wyjścia na otwarte pole. Bitwa po 2 godzinach dobiegła końca i zamieniła się w rzeź. Ci ze spieszonych dragonów, którzy przeżyli, wycięci zostali później przez zgromadzonych wokół lasu chłopów. Jeden z regimentów szwedzkich usiłował wycofać się do wielkiego boru za Magierową Wolą, ale drogę zastąpiła mu husaria Zamoyskiego i rozgromiła go. Szwedzi uciekali drogą warszawską na Chynów i czerską. Na warszawskiej drodze czekała na nich druga grupa dowodzona przez Andrzeja i Jakuba Potockich wysłana rano z Warki na Chynów, by odciąć Szwedom drogę odwrotu od północy. Fryderyk, który uciekał drogą na Czersk, zdołał wraz z kompanią dragonów dotrzeć do miasta, którego z braku piechoty i artylerii Polacy nie próbowali zdobywać.

Pościg za uciekającymi Szwedami trwał do samego wieczora, a kilka chorągwi dotarło aż do Ujazdowa, wywołując popłoch w warszawskim garnizonie. Znaczna część chorągwi wróciła pod Warkę dopiero kilka dni po bitwie, wychwytując po drodze błąkające się grupki szwedzkich niedobitków. Większość jednak oddziału już 8 kwietnia znalazła się z powrotem pod Warką. Czas był teraz bardzo istotny, gdyż wojska Czarnieckiego i Lubomirskiego powinny możliwie jak najszybciej wrócić w widły Wisły i Sanu, by nie dopuścić, aby zamknięta w nich armia królewska wyrwała się.

Na skutek zwycięskiej bitwy w ręce polskie dostało się 20 chorągwi oraz szwedzki tabor z pieniędzmi, srebrem, złotem, suknami i innymi zdobyczami. Wozy szwedzkie zawierały także bardzo istotną w zniszczonym przez wojnę kraju żywność. Łącznie wojska polskie zagarnęły ponad 200 wozów.

Zwycięstwo pod Warką obok znaczenia materialnego miało przede wszystkim ogromne znaczenie moralne. Wojska polskie z powodu ogromnych strat poniesionych w walkach na wschodzie, gdzie zginęła znaczna liczba weteranów, składało się głównie z niedoświadczonych żołnierzy. W aktualnie toczonej wojnie Polacy sukcesy swoje zawdzięczali głównie wojnie podjazdowej, natomiast w walnych bitwach zwyciężali Szwedzi. Pod Warką doszło do pierwszego zwycięstwa Polaków nad Szwedami w otwartej bitwie, które dało wojskom polskim wiarę we własne możliwości. Jednocześnie okazało się, że szwedzka rajtaria bez wsparcia piechoty i artylerii wciąż nie mogła dorównać polskiej kawalerii.

Kolejnym starciem jakim chciałbym omówić to bitwa pod Podhajcami, która rozegrana była w dniach 6 – 16 października 1667 roku w czasie wojny polsko – kozacko – tatarskiej w latach 1666 – 1671.

W czasie potyczki pierwszy ruszył do natarcia kałga sułtan z Tatarami, ale Sobieski powstrzymał go w ciasnym miejscu ogniem piechoty i artylerii oraz kontratakami jazdy. Również uderzenie Kozaków skończyło się niepowodzeniem. Wówczas armia kozacko – tatarska częścią sił upozorowała natarcie czołowe, a resztą sił próbowała obejść prawe skrzydło polskiej armii. W tym samym czasie jak jazda polska powstrzymywała obchodzącą grupę tatarsko – kozacką, piechota z odwodów usypała szaniec. Na lewym skrzydle atak Kozaków i Tatarów powstrzymała większość odwodu wojsk polskich. Następnie jazda wraz z chłopami i ciurami obozowymi odrzuciła grupę obchodzącą. Wobec bardzo ciężkich strat Kozacy i Tatarzy zrezygnowali z próby szybkiego rozstrzygnięcia walki i wykorzystując przewagę liczebną, przystąpili do oblężenia wojsk polskich.

W czasie rokowań Tatarzy proponowali między innymi sojusz przeciw Rosji. Według umowy w zamian za upominki Tatarzy mieli wstrzymać się od najazdów, a ponadto powstrzymywać od napadów Ordę Budziacką i Dobrudzką, które nie uznawały zwierzchnictwa chana krymskiego. Trzy dni później, 19 października, doszło do ugody z Doroszenką, który uznał zwierzchność króla i złożył mu przysięgę na wierność.

Walki toczyły się przez kilka dni, ale za to polskie siły potrafiły się dobrze obronić przed natarciami przeciwnika. Dzięki temu Sobieski mógł odpowiednio dzielić wojskiem jakim dowodził oraz pokonać armie tatarsko – tureckie, które były o wiele liczniejsze. Dla mnie dzięki odpowiedniemu dowodzeniu oraz dzieleniu energii można uznać, że to wydarzenie można uznać jako nie ma bata na Polaka.

Inną sytuacją niż wcześniej opisaną jest bitwa pod Bracławiem miała miejsce 26 sierpnia 1671 roku podczas wojny polsko – kozacko – tatarskiej  z lat 1666 – 1671.

Gdy do stojącego pod Oryninem Jana Sobieskiego doszła wieść o odejściu z Ukrainy znacznych sił tatarskich, hetman doszedł do wniosku, że jest to doskonały moment do rozpoczęcia działań ofensywnych. Wobec tego 20 sierpnia z samą jazdą i dragonią ruszył komunikiem przeciwko stojącym w okolicach Pieczary wojskom kozacko – tatarskim. Pomimo, że żołnierze Sobieskiego szli nocami po bezdrożach, nie zdołali zaskoczyć nieprzyjaciela. W porę ostrzeżeni Kozacy i Tatarzy schronili się w Bracławiu, przy czym Kozacy zajęli górne miasto, a Tatarzy dolne. Gdy próba wywabienia Kozaków i Tatarów nie powiodła się, Sobieski skierował swe siły między oba miasta i odciął w ten sposób Kozaków od Tatarów. Znajdujący się w dolnym mieście Tatarzy rzucili się do ucieczki, a w pogoń za nimi ruszyły prawie wszystkie siły Sobieskiego. Uciekających Tatarów ścigano aż do odległego o 30 km Batoha i całkowicie rozproszono. Znajdujący się w górnym mieście Kozacy, widząc klęskę Tatarów, poddali się. Według relacji dowódcy wojsk tatarskich Omera Alego Tatarzy stracili w bitwie i pościgu 500 zabitych.

Wobec takiemu działaniu jaki przedstawił ponownie dowodzący polskimi siłami Jan Sobieski oraz jego podkomendni odpowiednio walcząc z tatarami oraz kozakami śmiem stwierdzić, że pojawił się kolejny dowód do hasła nie ma bata na Polaka.

Po raz kolejny pojawia się nam Chocim i bitwa pod tą miejscowością, lecz tak naprawdę potyczka została stoczona 11 listopada 1673 roku. Wojska koronne i litewskie pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego odniosły zwycięstwo nad wojskami tureckimi pod wodzą Husejna Paszy. Dzięki błyskawicznemu szturmowi wojska polskie zdobyły obóz ze 120 działami i rozbiły pierwszą armię osmańską. Chocimska wiktoria, traktowana przez Polaków jako odwet za pokój buczacki, a w efekcie tego Sobieski rok później wygrać elekcję i mógł zasiąść na tronie Polski.

Wojska polskie, liczące około 30 tysięcy żołnierzy, pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Jana Sobieskiego, obległy twierdzę chocimską w pierwszych dniach listopada 1673 roku. Twierdza posiadała naturalne walory obronne, gdyż położona była w zakolu Dniestru. Od strony lądu zabezpieczona była wałami ziemnymi i licznymi szańcami obronnymi zbudowanymi w miejscu dawnego obozu polskiego sprzed pół wieku. Pierwsze ataki na pozycje tureckie przeprowadził Sobieski 10 listopada, miały one jednakże na celu jedynie rozpoznanie pola walki i rozmieszczenia sił przeciwnika. Właściwa bitwa rozegrana została następnego dnia, gdy Sobieski uderzył na Turków zmęczonych pogodą i bezsennością. Plusem pogody dla polskich sił było to, że jak na listopad przypadło dni były mroźnie a Turcy nie byli do takiego klimatu przystosowani i przygotowani.

Bitwa pod Chocimiem w 1673 roku
Bitwa pod Chocimiem w 1673 roku
Źródło: Bitwa pod Chocimiem

Po całonocnym markowaniu ataku przez oblegających, w śnieżnej zadymce, przy silnym wietrze i morderczym dla Turków zimnie, o brzasku 11 listopada Sobieski osobiście poprowadził swe wojska do szturmu na obóz turecki. Po salwie armatniej piechota i spieszeni dragoni wdarli się na wały, spychając nieprzyjaciela i wyrównując teren dla kawalerii. Po czym przez wyłomy w wałach i szańcach runęła husaria pod przewodem hetmana Jabłonowskiego. Turcy odpowiedzieli kontratakiem kawalerii spahisów, lecz ci nie wytrzymali brawurowej szarży husarii i wkrótce walki rozgorzały wewnątrz twierdzy i obozu tureckiego, wśród gęstwy namiotów. Wobec paniki, jaka opanowała oddziały tureckie, Husejn Pasza zarządził ewakuację na drugi brzeg Dniestru. Lecz jedyny w Chocimiu most został uszkodzony ogniem polskiej artylerii i załamał się pod ciężarem uciekających. Tylko kilku tysiącom Turków spośród całej, 35-tysięcznej armii udało się przedostać do Kamieńca Podolskiego.

Reszta wojsk tureckich poległa, bądź dostała się do niewoli. Straty Polaków były znacznie mniejsze, zdobyto silnie umocnioną twierdzę z wielkimi zapasami żywności i zaopatrzenia wojennego.

Bitwa chocimska zakończyła się pełnym zwycięstwem Rzeczypospolitej, nie przyniosło ono jednak przełomu w wojnie jaką aktualnie prowadzono i nie doprowadziło do odzyskania Kamieńca Podolskiego. Natomiast wzrósł niepomiernie prestiż Rzeczypospolitej w Europie, a zwłaszcza respekt dla hetmana Jana Sobieskiego u Turków, którzy odtąd zwali Sobieskiego Lwem Chocimskim. W tym przypadku Jan Sobieski udowodnił po raz kolejny, że potrafi odpowiednio poprowadzić swoje wojsko do walki oraz wykorzystać sprzyjające warunki do swoich celów. Dzięki temu mogę ponownie stwierdzić, że nie ma bata na Polaka.

Następnym momentem jakim chciałbym omówić jest to jedna z najsłynniejszych bitew w polskie historii, każdy Polak pamięta w jakikolwiek sposób co się wydarzyło. Chciałbym opisać potyczkę pod Wiedniem, która też jest nazywana Odsieczą Wiedeńską. Toczyła się ona 12 września 1683 roku pomiędzy wojskami polsko – austriacko – niemieckimi pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego a armią Imperium Osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy. Zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przeszli do defensywy i przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy.

Imperium Osmańskie od chwili swojego powstania opierało się na podbojach. Na przestrzeni wieków kolejne państwa były najeżdżane i podbijane przez sułtanat turecki. W połowie XIV wieku Turcy podjęli planowy podbój Bałkanów opanowując Bizancjum, Bułgarię, Albanię i Serbię. W roku 1541 interweniowali na Węgrzech w czasie wojny między Habsburgami a Zapolyami, wspierając najpierw tych drugich, a następnie odbierając im stolicę i środkową część kraju. Jednocześnie Turcy zmusili do uznania swojej zwierzchności księstwa naddunajskie. W wojnie w latach 1645 – 1669 odebrali Wenecji Kretę. W 1672 roku uderzyli na Polskę osłabioną wojnami ze Szwecją, Rosją i Kozakami. Zdobyli wówczas Kamieniec Podolski i zajęli Podole. Zwierzchnictwo Turcji uznał kozacki hetman Petro Doroszenko, podporządkowując jej część Ukrainy Prawobrzeżnej, na którym to tle wybuchła wojna turecko- rosyjska. W 1678 roku Turcy zdobyli Czehryń, a w 1681 podpisano pokój w Bachczysaraju.

Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI – mal. Jan Matejko
Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI – mal. Jan Matejko
Źródło: Bitwa pod Wiedniem

Turkom nie udało się jednak pokonać Habsburgów i opanować pozostałej części Węgier. W 1682 roku, w należącej do Austrii części Węgier, wybuchło powstanie antyhabsburskie. Na jego czele stanął Emeryk Thököly. Turcy, zajmujący pozostałą część Węgier, starali się je wykorzystać, a po oddaniu się Thökölyego w zależność lenną, Porta podjęła przygotowania do nowej wielkiej wyprawy wojennej. Zagrożony najazdem cesarz Leopold I zwrócił się do Polski z propozycją zawarcia zaczepno – odpornego przymierza przeciw Turcji.

Polski król zapewnię niewiele myślał i się zgodził na tą propozycję. Tak naprawdę była wspólna granica, a wojen polsko – tureckich początkowo nie było, lecz tak naprawdę pojawiały się ciągłe napięcia na granicy, które były spowodowane najazdami Tatarów na Polskę oraz Kozaków na Imperium Osmańskie. Dodatkowo strefą sporną były tereny Mołdawii i Wołoszczyzny, w latach 1620 – 1621 doszło na tym tle do wojny. Polska poniosła klęskę w bitwie pod Cecorą. Zawarto pokój, który przetrwał do 1672 roku. W kategorii długofalowej polityki zarówno Polski, jak i Osmanów, były to tylko incydenty.

Król Jan III Sobieski po wcześniejszych wydarzeniach próbował utworzyć koalicję, lecz na próbach się skończyło. Na początku próbował z Francją i Szwecją. Wobec zmiany polityki przez Ludwika XIV, Polska próbowała stworzyć porozumienie polsko – habsbursko – rosyjskie, ale zarówno car i cesarz nie byli zainteresowani. Dopiero w efekcie koncentracji wojsk tureckich Leopold I zaczął zabiegać o przymierze z Polską

Pomimo strat terytorialnych cesarstwo nie było zainteresowane prowadzeniem wojny z Osmanami i z tego powodu odrzucono pomysł przymierza, który wysunęła Polska. Cesarz Leopold I uwikłał się tymczasem w konflikt z Francją. Król Francji Ludwik XIV prowadził politykę reunionów i wysunął roszczenia do szeregu terytoriów nad Renem. Z ramienia cesarza i Stolicy Apostolskiej budowaniem koalicji antytureckiej zajmował się kapucyn Marek z Aviano. Gdy zabiegi dyplomatyczne z Osmanami nie przyniosły rezultatów, rozpoczęto pertraktacje z Polską. Były one utrudnione przez działające w Polsce silne stronnictwo profrancuskie. Francja była też w dobrych stosunkach z Osmanami, co również mogło mieć wpływ na cel ataku. Ostatecznie 1 kwietnia 1683 roku zawarto przymierze przeciwko Osmanom, którzy w pewnym stopniu szykowali się do walki.

Turcy zbierali siły w Adrianopolu, gdzie już 2 stycznia 1683 roku zatknięto buńczuki wojenne. 31 marca armia turecka wyruszyła do Belgradu pod wodzą sułtana Mehmeda IV. W Belgradzie dołączyły siły z pobliskich prowincji. Dowódcą całej wyprawy został wielki wezyr Kara Mustafa, który pokierował w kierunku Węgier. W Székesfehérvárze na wielkiej radzie wojennej wyznaczono cel: Wiedeń. Natomiast 10 lipca pod murami austriackiej stolicy stanęło blisko 140 – 300 tysięcy ludzi. Była to największa armia, jaką Turcy zmobilizowali w XVII wieku.

Z powodu nadziei, że do wojny nie dojdzie, mobilizacja wojsk była spóźniona. Austriacy wydzielili kilka korpusów do osłony granic, a pozostałe siły zebrali w okolicach Bratysławy. 6 maja siły austriackie dokonały koncentracji pod Kittsee. Ogółem liczyły one 32 tysięcy żołnierzy. Głównym dowódcą został książę Karol Lotaryński. Dodatkowo armię cesarską wsparł trzytysięczny korpus zaciężnych wojsk polskich pod wodzą Hieronima Lubomirskiego, zwerbowanych na terenie Polski. Na ochotniczy nabór tych oddziałów zgodził się król Polski. Z powodu narastającego konfliktu z Francją, większość księstw Rzeszy nie mogła przysłać posiłków. Przybyły one dopiero przed bitwą wiedeńską.

Jan Damel, Bitwa pod Wiedniem
Jan Damel, Bitwa pod Wiedniem
Źródło: Bitwa pod Wiedniem

Kara Mustafa zamierzał zaskoczyć przeciwnika. Do ostatniej chwili nie było jasne, czy uderzenie zostanie skierowane przeciwko Polsce, czy Austrii. W Székesfehérvárze do armii tureckiej dołączyli Tatarzy, którzy wcześniej obozowali pod Kamieńcem Podolskim, szachując Rzeczpospolitą. Dopiero tutaj wielki wezyr wyznaczył kierunek natarcia, co miało opóźnić reakcję Polski. Szybkim marszem ruszył w głąb Austrii w stronę twierdzy Jawaryn. Był to kolejny manewr mający na celu zmylenie przeciwnika, co częściowo się powiodło.

Książę Lotaryński rozpoczął działania wyprzedzające. Wojska austriackie obległy Nowe Zamki oraz ruszyły na Esztergom. Na wieść o pochodzie armii tureckiej cesarz odwołał atakujące oddziały. W pobliżu twierdzy Jawaryn książę Lotaryński chciał szachować przeciwnika, gdyby ten rozpoczął jej oblężenie. Tymczasem zagony tatarskie, idące w straży przedniej, dokonały głębokiego oskrzydlenia wojsk austriackich. 7 lipca wojska austriackie, wycofując się, przyjęły bitwę pod Petronell. Książę wycofał się pod Wiedeń.

W zaistniałej w stolicy Austrii wybuchła panika. Do wszystkich sojuszników wystosowano apel o pomoc. Cesarz wyjechał do Linzu, później zatrzymał się w Pasawie. 14 lipca Turcy podeszli pod Wiedeń, a dwa dni później wyparli z okolicy wojska austriackie i otoczyli miasto. Oprócz natychmiast rozpoczętych przygotowań do zdobycia miasta, Kara Mustafa wysłał w pole samodzielne oddziały: w stronę Jawaryna blokujące ewentualne ruchy załogi, posiłki do powstańców węgierskich Thökölyego, zmierzających na Bratysławę. Dalekimi rajdami w głąb kraju zapuściły się czambuły tatarskie.

Wojska austriackie cofnęły się pod Jedlersee. Książę Lotaryński wyczekawszy dogodnego momentu ruszył pod Bratysławę i 31 lipca pobił armię Thökölyego. Stąd oddziałami kawalerii austriackiej i jazdą Lubomirskiego blokował Tatarom dostęp do Moraw.

Turcy natychmiast po przybyciu pod stolicę Austrii rozpoczęli roboty ziemne i minerskie od południowego zachodu. Za najbardziej dogodne miejsce do złamania obrony uznali okolice bastionów Löbl i Zamkowego. Najbardziej zacięte walki toczyły się o zdobycie osłaniającego je rawelinu. Doświadczeni tureccy minerzy kopali podziemne tunele w celu zakładania min, obrońcy próbowali je unieszkodliwiać, organizując wycieczki.

Mimo odpierania przez dwa miesiące nieustannych szturmów, 3 września Turcy zdobyli rawelin. Następnie zdobyli przyczółki w obu bastionach. Szykowali się do zdobycia murów pomiędzy nimi i zajęcia miasta. Załoga Wiednia, dowodzona przez hrabiego Starhemberga, broniła się przez cały lipiec i sierpień. Po dwóch miesiącach oblężenia liczebność obrońców spadła z początkowych 18 tysięcy do niespełna 5 tys. żołnierzy.

W dniach 4-9 września Turcy znaleźli się w odległości strzału z rusznicy od zamku cesarskiego. Wiadomość o nadejściu posiłków z Polski podtrzymała morale obrońców. Dosyć późna reakcja ze strony polskiej była spowodowana tym, że w naszym kraju  panował skomplikowany system prawny w kwestii wojska i prowadzenia wojen. Na prowadzenie wojny poza granicami kraju musiał wyrazić zgodę sejm, tak samo na mobilizację. Sejm uchwalił podatek nadzwyczajny na wystawienie i utrzymanie 48 – tysięcznej armii. Ogółem pod bronią znajdowało się wówczas około 12 tysięcy ludzi, trzeba było ogłosić zaciągi. Dodatkowo sejmiki poszczególnych województw musiały zebrać się i zatwierdzić pobór podatku. To bardzo opóźniło zbieranie wojsk. Pieniądze z podatków zebrano więc dopiero pod koniec lipca. Wcześniej bazowano na środkach prywatnych: sam król wydał około pół miliona złotych. W czerwcu napłynęły pieniądze od cesarza Austrii.

Józef Brandt, Bitwa pod Wiedniem
Józef Brandt, Bitwa pod Wiedniem
Źródło: Bitwa pod Wiedniem

Istniejące wojsko zebrano w Trembowli, nowo organizowane miało zebrać się w pobliżu Lwowa. Wojsko z Litwy zbierało się w Janowie Podlaskim. Następnie planowano kampanię na Podolu. 1 lipca był pierwszym niedotrzymanym terminem mobilizacji. Kiedy Turcy ruszyli na Austrię, Sobieski nakazał zbierać wojsko pod Krakowem. 16 lipca przybył posłaniec cesarski z prośbą o odsiecz. 18 lipca Sobieski ruszył z całym dworem do Krakowa. Po drodze wstąpił na Jasną Górę. Ponaglany przez Austriaków i papieża do realizacji warunków traktatu, wyruszył z zebranym wojskiem na odsiecz stolicy Austrii. 20 sierpnia 1683 roku król Jan III Sobieski, zmierzając pod Wiedeń, pragnął pomodlić się w kościele w Piekarach Śląskich, gdzie wysłuchał mszy i przed obrazem Matki Bożej prosił o zwycięstwo.

12 września 1683 o czwartej rano król Jan III Sobieski uczestniczył w Mszy świętej, którą celebrował na ruinach kościoła świętego Józefa i klasztoru legat papieski Marek z Aviano. Bitwa rozpoczęła się rankiem 12 września, ale rozstrzygające natarcie jazdy miało miejsce późnym popołudniem. Kara Mustafa, będąc pewnym wartości swoich wojsk, nie poczynił większych przygotowań do obrony. Obóz turecki nie został wystarczająco umocniony. Zabezpieczono jedynie odcinek między wioskami Nussdorf a Schafberg. Na północ od Wienhaus wzniesiono kilka szańców zwanych przez wiedeńczyków Türkenschanz. Niemcy i Austriacy atakowali na lewym skrzydle na łagodnych stokach wzgórz między Kahlenbergiem i Leopoldsbergiem, w bezpośrednim sąsiedztwie Dunaju. Polacy przedzierali się dalej przez bezdroża Lasu Wiedeńskiego. Turcy nie skupili tam większych sił, gdyż z tej strony nie spodziewali się ataku.

Na skraj Lasu Wiedeńskiego wojska Sobieskiego wyszły dopiero w godzinach popołudniowych. Znajdował się tam rozległy teren doliny rzeczki Wiedenki, opadający łagodnie w kierunku oblężonego Wiednia. Bliżej znajdowało się wielkie obozowisko i spiesznie formujące się oddziały tureckie. W winnicach porastających stoki ukrywały się oddziały janczarów. Król kazał więc generałowi Kątskiemu wysunąć do przodu piechotę i artylerię celem oczyszczenia terenu. Po kilkugodzinnej walce piechurzy Zbrożka wyparli wojska tureckie i otworzyli drogę kawalerii. Kolejną decyzją Sobieskiego było wysłanie chorągwi husarskiej porucznika Zbierzchowskiego na rozpoznanie terenu, czy nie kryje rowów, wilczych dołów, aproszy i podobnych rzeczy. Chorągiew przebiegła cwałem między stanowiskami tureckimi, prowadząc do ich dezorganizacji, ale i ponosząc duże straty. Rozpoznanie potwierdziło dane wywiadowcze, że szarża jazdy z tej strony jest możliwa.

O godzinie 18:00 Sobieski dał znak do rozpoczęcia generalnego szturmu. Do szarży ruszyła husaria hetmanów Stanisława Jabłonowskiego, Mikołaja Sieniawskiego, a także pułki dowodzone bezpośrednio przez króla. Do wszystkiego doszło szarżowanie kawalerii austriackiej i niemieckiej. Osmanowie nie wytrzymali impetu szarży. Pierwsi w rozsypkę poszli Tatarzy, potem spahisi, wreszcie piechota janczarska, dotąd oblegająca Wiedeń, ściągnięta dla ratowania frontu. W końcu do ucieczki rzucił się także wezyr ze świtą.

Artur Grottger, Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I
Artur Grottger, Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I
Źródło: Bitwa pod Wiedniem

Po zdobyciu obozu Sobieski zatrzymał swe wojska, gdyż cel, jakim było oswobodzenie Wiednia, został zapewniony. Bitwa trwała około 12 godzin, z tego przez 11,5 godziny odbywał się ostrzał artyleryjski przygotowujący atak. Szarża Sobieskiego zakończyła się w ciągu pół godziny.

Straty Turków w bitwie wyniosły do 20 tysięcy zabitych i 5 tysięcy rannych, podczas gdy sprzymierzeni stracili 1500 zabitych i około 2500 rannych. Znaczna część armii tureckiej zdołała ujść z pogromu, tracąc jednak część uzbrojenia, wszystkie działa oraz zapasy wojenne. Od pogromu wiedeńskiego Imperium Osmańskie nie przeszło więcej do ofensywy, a wielki wezyr Kara Mustafa za przegraną bitwę wiedeńską i całą nieudaną wyprawę wojenną został z rozkazu sułtana uduszony.

Ostatnim starciem w tym tekście jest bitwa pod Podhajcami, która miała miejsce w dniach 8 – 9 września 1698 roku. Wobec planowanej wyprawy Augusta II przeciw Turkom do Mołdawii, armia tatarska Kapłana – Gireja w sile 14 000 żołnierzy uderzyła prewencyjnie na Podole, pustosząc kraj i docierając aż do Podhajec.Ponieważ wojska koronne koncentrowały się bardzo wolno, w końcu sierpnia w obozie w Monasterzyskach nad Koropcem było tylko 5000 żołnierzy, innymi słowy 1/3 sił, jakie Korona miała w tym czasie w polu. Skupieni w obozie żołnierze mieli wysokie morale i z niecierpliwością czekali na walkę z Tatarami.

Polacy byli wprawdzie przygotowani na najazd, ale nie udało im się nadążać za mobilnym przeciwnikiem i zmuszeni byli rozdzielić siły tak, aby zostawić oddziały osłonowe w wielu miejscach. Z tego powodu będący w pobliżu Podhajec hetman polny koronny Feliks Kazimierz Potocki dysponował jedynie 6 000 żołnierzy. Główne siły polsko – saskie były zbyt daleko, by zdążyć na czas i odpowiednio zareagować.

Maksymilian Gierymski, Potyczka z Tatarami
Maksymilian Gierymski, Potyczka z Tatarami
Źródło: Bitwa pod Podhajcami

Tatarzy podzielili swoje wojska na dwie części – jedna z nich miała związać Polaków walką od frontu, a druga – okrążyć i zamknąć w kotle. Warunki terenowe powodowały, że pozycja wojsk polskich była trudna do zdobycia, co kiedyś wykorzystał tutaj Sobieski. Dodatkowym wzmocnieniem były fortyfikacje miejskie i zamek. Gdy Tatarzy uderzyli 8 września po południu, napotkali bardzo silny i skuteczny opór, toteż nie potrafili wykorzystać faktu, że Polacy byli podzieleni i pozwolili grupie kasztelana kamienieckiego Nikodema Żaboklickiego przebić się do sił głównych.

Następnego dnia w południe Tatarzy zaatakowali ponownie – zostali odparci na skrzydłach, ale tatarski atak na tyły był dla Polaków zaskoczeniem i wywołał popłoch wśród oddziałów koronnych. Wojska polskie odpierały ataki Tatarów, ale ustępowały i sytuacja rozwijała się na niekorzyść armii koronnej. Polaków uratowało jednak to, że chciwi łupu Tatarzy zamiast zająć się wypełnianiem zadań taktycznych, wpadli do niebronionego obozu, gdzie rozpoczęli rabunek i morderstwa czeladzi oraz ciągnących za wojskiem przekupniów i innych przedstawicieli ludności cywilnej. To pozwoliło Polakom na przegrupowanie się i przejście do kontrnatarcia, które wyparło Tatarów z obozu.

Z powodu jednak zbyt małych sił, a szczególnie braku dostatecznej ilości lekkiej jazdy, a także wstrząsu wśród dowódców, nie podjęto pościgu za pobitym nieprzyjacielem. Nim nadeszła główna armia sasko – polska, nieścigani Tatarzy zdołali wycofać się wraz z dużą ilością łupów i jasyrem.

Podsumowanie

To co zostało powyżej podane to są bitwy, dzięki którym wykazaliśmy się wielkim sprytem, odwagą oraz odpowiedzialnością. Dzięki temu nasi przeciwnicy poczuli, że posiadamy możliwości, aby się bić za swój kraj, rodzinę, honor oraz w to co wierzymy. Niektórzy musieli stoczyć z nami kilka potyczek, żeby zrozumieć, że my nie żartujemy i damy radę odbić to co utraciliśmy. W niektórych przypadkach nawet przy małych szansach na wygraną, jeśli w ogóle ona zaistniała.

Dzięki temu pokazywaniu tego co u nas jest najlepsze nasi wrogowie odczuwali naszą potęgę oraz mieli do nas szacunek, np. Austria prosząca nas o wsparcie przy najeździe tatarsko – tureckim. Dzięki jednej tylko bitwie potrafiliśmy zmienić losy nie tylko wojny, ale też naszego państwa albo tak jak bitwy pod Wiedniem – przynajmniej Europy.

To co można zauważyć we wcześniejszym tekście omówiłem też wiele wydarzeń wartych pochwalenia, w obecnym tekście też pojawiło się kilka momentów z historii Polski, które warto znać. Oczywiście jest o wiele więcej, o których nie zdążyłem napisać. Może kiedyś zdarzy się okazja do opublikowania następnych chwil z kart naszych przodków, które by potwierdzały, że nie ma bata na Polaka.

Definicje

Polityka reunionów inaczej reuniony (we franuski réunion – ponowne zjednoczenie) jest to polityka realizowana przez króla Francji Ludwika XIV, polegająca na bezkrwawym przyłączaniu do Francji przygranicznych terenów prowincji i miast Rzeszy Niemieckiej, Niderlandów i Sabaudii, na podstawie francuskich orzeczeń sądowych. Cesarz Leopold I nie zareagował na francuskie aneksje z powodu zagrożenia tureckiego, które pojawiło się dla Cesarstwa Niemieckiego. 15 sierpnia 1684 dzięki mediacji holenderskiej podpisano rozejm w Ratyzbonie pomiędzy Rzeszą a Francją, która zatrzymała zagarnięte tereny na okres 20 lat.

Bibliografia

1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Kircholmem;

2. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Chocimiem_(1621);

3. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Oliw%C4%85;

4. http://historia.wp.pl/title,Bitwa-pod-Oliwa-wielka-bijatyka-na-Baltyku,wid,16357987,wiadomosc.html?ticaid=116b15&_ticrsn=3;

5. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Kumejkami;

6. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_%C5%BBowninem;

7. https://pl.wikipedia.org/wiki/Obl%C4%99%C5%BCenie_nad_rzek%C4%85_Starzec;

8. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Beresteczkiem;

9. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Ochmatowem_(1655);

10. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Cudnowem;

11. https://pl.wikipedia.org/wiki/Obl%C4%99%C5%BCenie_Jasnej_G%C3%B3ry;

12. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Wark%C4%85;

13. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Podhajcami_(1667);

14. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Brac%C5%82awiem;

15. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Chocimiem_(1673);

16. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Wiedniem;

17. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Podhajcami_(1698);

18. https://pl.wikipedia.org/wiki/Reuniony.