Czy na Westerplatte byli bohaterowie?

Od momentu wybuchu II wojny światowej oraz pierwszej informacji o obrońcach Westerplatte tworzył się mit, że wszyscy tam przebywający ludzie są wielkimi bohaterami. Nikt nie chciał tego zweryfikować do końca czy było tak naprawdę jak podawano. Po prostu wierzono, że tak było. Dzięki informacjom z jednego ze źródeł dowiedziałem się, że było inaczej, pojawili się ludzie, którzy nie nadawali się na bohaterów opisywanych przez historię.

Ogólny zarys bitwy

Zanim zacznę opisywać niedociągnięcia jakie wyszły to pokrótce omówić co się działo według oficjalnych doniesień oraz ukształtowanego przez lata mitu. Może dla niektórych informacje jeszcze nie dotarły albo też docierały tylko i wyłącznie w części, możliwe, że teraz więcej się dowiedzą.

Pod pretekstem złego funkcjonowania niemiecki pancernik szkolny Schleswig – Holstein 25 sierpnia 1939 roku dotarł do gdańskiego portu i tam zacumował. Na jego pokładzie dodatkowo znajdowała  się specjalnie dedykowana niemiecka kompania szturmowa Kriegsmarine. Statek był już przygotowany do ataku na następny dzień, niestety rozkazy przyszły później i 1 września 1939 roku o godzinie 4:45 miały się rozpocząć działania ofensywne. W momencie ataku pancernik wszystkie swoje działa miał skierowane na pozycje obronne Polaków. Dla większego zabezpieczenia na ląd wydostał się oddział i czekał na sygnał do ataku. Polska załoga była przygotowana do niemieckich działań i w noc ataku nie spała ⅓ załogi.

Jak już doszło do konfrontacji to pancernik jako pierwszy otworzył ogień do Polaków. Po usłyszeniu ostrzału niemiecki oddział ruszył do ataku, a przed ich ruszeniem wybuchła brama. W czasie pierwszego ataku na Westerplatte, Niemcy skoncentrowali swoje natarcie na placówkę „Prom”, jednak gdy Polacy wytoczyli działo kalilbru 75 milimetrów na stanowisko koło elektrowni i zniszczyli dzięki niemu kilka gniazd niemieckich karabinów maszynowych oraz odparli atak na placówkę. Do tego Polacy zniszczyli placówkę gdańskiej policji przy murze, a Niemcy dali za wygraną i wycofali się po 90 minutach walk.

Szkic ataku
Szkic ataku na Westerplatte wraz z legendą.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Westerplatte_maps_1.png

Atak z dział Schleswiga – Holsteina była jednak tym razem dłuższa i skierowana w placówkę Prom, która przyniosła Niemcom największe straty podczas wcześniejszego natarcia. Porucznik Leon Pająk rozkazał otworzyć ogień moździerzom rozlokowanym koło koszar i strzelać w kierunku atakującym placówkę Prom Niemcom. Ich celny ogień rozproszył i odrzucił napastników. W tym samym czasie Schleswig – Holstein znowu otworzył ogień, jeden z odłamków jego pocisków ciężko zranił porucznika Pająka, a ten przekazał dowództwo chorążemu Janowi Gryczmanowi. Inne pociski Schleswiga – Holsteina ciężko uszkodziły polskie działo, przewracając go i rozbijając przyrządy celownicze. Od tego momentu niemieckie karabiny maszynowe zza kanału portowego mogły bez problemów ostrzeliwać Westerplatte.

Ponownie ruszyła niemieccy piechórzy, pod ich naporem chorąży Gryczmanow wydał rozkaz swoim ludziom do wycofania się do wartowni numer 1. Niemcy też zbliżyli się do tej reduty, ale wycofali się pod celnym ogniem polskich kaemów. Nie tylko ostrzeliwała niemieckie oddziały wspominana przed chwilą wartownia, ale też wartownia numer 2 i 5. W okolicach 12:30 szturm się zakończył się niemieckim niepowodzeniem i polscy przeciwnicy wycofali się. Po porażkach faszystowskie wojsko zaniechało dalszych ataków, lecz nie pozostawili spokojnie tej placówki wojskowej. Do końca dnia obrońców przez cały czas nękał ogień ze Schleswiga – Holsteina, baterii artylerii i moździerzy oraz działek i karabinów maszynowych. Natomiast patrole niemieckie starały się odnaleźć słabe punkty polskiej obrony, aby później móc je wykorzystać. Przez to broniący się Polacy nie mieli możliwości odpoczynku i ewentualnego przygotowania się, musieli być ciągle czujni i przygotowani do dalszej obrony.

2 września wojska lądowe pozostały na tych samych działaniach co pod koniec dnia wcześniejszego. Natomiast w okolicach 18:00 nadleciały bombowce nurkujące Ju 87B Stuka i rozpoczęły bombardowanie trwające 40 minut. Trafiona została wartownia numer 5, pod którą śmierć poniosło co najmniej sześciu obrońców. Do tego ciężko uszkodzone zostały także koszary, gdzie bomby zniszczyły kuchnię i radiostację, do tego jeszcze wszystkie moździerze nie nadawały się do prowadzenia działań militarnych i łączność telefoniczna została przerwana.

Z powodu wydłużających się walk w kolejnych dniach oraz z coraz większą liczbą poległych albo rannych polscy obrońcy coraz dłużej stali przy stanowiskach i byli coraz bardziej zmęczeni. Morale załogi na krótko poprawiła wiadomość, że Wielka Brytania oraz Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy. Niestety pomoc od państw zachodnich nie nadeszła, a do tego jeszcze wsparcie od Armii Pomorze też nie nadeszła, która by mogła wspomóc walczących Westerplattczyków. Jednak miejmy na uwadze to, że nie Niemcy jeszcze nie dokonali ostatecznego szturmu.

Dopiero 4 września atakujący przygotowali się szturmu i dołączyły się do natarcia dwa niemieckie torpedowce Kriegsmarine oraz kompania pionierów, którzy posiadali dodatkowe uzbrojenie, np. miotacze ognia. Ataki były podejmowane cały czas. 6 września niemieckie oddziały próbowały podpalić las, który otaczał obrońców Westerplatte, za pomocą cystern wypełnionych benzyną, lecz próby zakończyły się fiaskiem. Za pierwszym razem Polacy zdążyli obstrzelać cysternę, która wybuchła, oraz załogę, która chciała dostarczyć na miejsce. Natomiast druga próba, jaka się pojawiła, to była nieudana z powodu braku rozprzestrzeniania się ognia.

Po dołączeniu się szkolnego batalionu saperów oraz oddziału policji 7 września Niemcy ponowili atak. Po godzinnym ostrzale do ataku ruszyli saperzy, którzy za pomocą miotaczy ognia podpalili las, a za nimi ruszyła piechota. Pociski moździerzowe uszkodziły wartownię nr 2, ale polskie karabiny maszynowe jeszcze raz powstrzymały atakujących.

Wciągnięcie flagi wojennej III Rzeszy nad gruzami placówki Westerplatte, 8 września 1939 roku
Wciągnięcie flagi wojennej III Rzeszy nad gruzami placówki Westerplatte, 8 września 1939 roku
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bundesarchiv_Bild_183-1989-516-505,_Westerplatte,_hissen_der_Reichskriegsflagge.jpg

Do następnych ataków nie doszło. Powodem jest decyzja dowodzącego placówką majora Sucharskiego, która została definitywnie podjęta w okolicach 10:15. Sucharski szykował się z nią już od pewnego czasu. Argumentami, dzięki którym została podjęta ta decyzja, to są straty w ludziach (zginęło przynajmniej 20 osób, trudno było doliczyć się ilu dokładnie było), żołnierze byli już wyczerpani, fatalny stan rannych oraz dwudziestokrotną przewagą wroga. Część obrońców chciała walczyć dalej z agresorem, lecz rozkaz został potwierdzony. Pozostała żyjąca cześć obrońców zebrała się przy koszarach a dowódca wraz z dwoma osobami skierował się do Niemców.

Co było nie tak?

Niektórzy według opisu jaki przedstawiłem wierzą w mit Westerplatte, lecz nikt tak na prawdę  nie zweryfikował działań jakie były podjęte a jakie opisane. Tak na prawdę jest wiele niedomówień albo też część osób na nie nie rozmawia, a przecież można by sprawdzić jak wielkimi bohaterami byli polscy żołnierze. Dla mnie część z nich nadal jest bohaterami, chcieli walczyć dalej o wolność oraz polską ziemię. Pewnej części osób pozostaje u mnie wielki szacunek z powodu, że nie ugięli się pod naporem przeciwnika i walczyli jak najdłużej. Pozostali akurat nie powinni się pojawiać na kartach historii z powodu swoich czynów jakie podjęli. A teraz przechodzę do opisu, który chciałem już wcześniej opisać.

Major Henryk Sucharski pojawia się jako pierwszy na mojej liście. Spytacie się z jakiego powodu, jest on prosty. Jako dowódca chciał się poddać już drugiego dnia po kilku atakach niemieckich sił oraz po nalocie bombowców. Według informacji jakie można odnaleźć to Sucharski załamał się nerwowo po nalocie i wtedy chciał podjąć decyzję o kapitulacji, przechodził załamanie nerwowe i nie podejmował odpowiednich decyzji. Chociaż według jednego ze źródeł nie było żadnego załamania, tylko rozkazy od wyżej postawionego oficera, obrona powinna trwać w okolicach 12 godzin, a obrona trwała o wiele dłużej. Dalsza walka toczyła się dzięki zastępcy dowódcy, czyli kapitanowi Franciszkowi Dąbrowskiemu, jakby nie jego decyzja to ten skrawek ziemi zostałby szybko oddany. Teraz krąży po Polsce wielki mit o bohaterskich czynach.

Inną jeszcze decyzją jaka była na linii Sucharski – Dąbrowski na temat rezygnacji z walk. Major na szybko podjął decyzję o wystawieniu białej walki, kapitan natomiast miał inną koncepcję i rozkazał zdjąć. To co słyszałem, to jeden z polskich żołnierzy przypłacił nawet życiem, niestety tego nie mogłem potwierdzić w żadnym mi znanym źródle.

Można też stwierdzić, że w czasie niemieckich ofensyw niektórzy polscy obrońcy podejmowali decyzję o wycofaniu się, nie tylko z pozycji obronnych, ale też z walk. Niestety za decyzję musieli zapłacić, część z nich zginęło. Ci, którzy przeżyli i podjudzali pozostałych do tego samego to zostali rozstrzelani jako buntownicy przez obrońców. Przez to też po poddaniu się Niemcy odnaleźli nieopisane groby i nie mieli możliwości zidentyfikowania osób.

Wygląd koszar po ataku
Wygląd koszar po ataku Niemców na Westerplatte
Źródło http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Koszary,_Westerplatte_PL_016_ubt.JPG

Inną sprawą z jaką się spotykamy to sprawa liczebności niemieckich oddziałów. Według pierwszych doniesień było ich w okolicach 3000 ludzi, natomiast w rzeczywistości było o wiele mniej. Nie licząc załogi pancernika atakujących było w okolicach tysiąca, możliwe, że mniej było. Na obecną chwilę podawana jest druga liczba i jest to w okolicach 570 osób. W ten oto sposób polscy obrońcy nie walczyli z przeciwnikiem, który posiadał o wiele więcej oddziałów, lecz bohatersko bronili miejsca przed niemiecką grupą przekraczającą kilkukrotnie swoją liczebnością polski oddział.

Inną sprawą jaka się pojawiła i w pewnym sensie jest karcąca dla bohaterskich działań, chociaż w pewnym sensie zrozumiała sytuacja jako dla normalnych ludzi. Kapral Andrzej Kowalczyk miał nieprzyjemną sytuacje dzięki kompanom. Wchodził on w skład obsady placówki Prom, która była dowodzona przez porucznika Leona Pająka. W trakcie odpierania pierwszego z niemieckich szturmów jej załoga została ostrzelana od tyłu. W tej sytuacji porucznik Pająk rozkazał kapralowi Kowalczykowi oraz dwóm jego kolegom unieszkodliwić zaistniałe zagrożenie.Zadanie zostało wykonane, ale w trakcie realizacji zginął strzelec Bronisław Uss, a kapral Kowalczyk otrzymał dwa postrzały w pierś. Widząc to chorąży Jan Gryczman (zastępca Pająka) polecił dwóm żołnierzom odniesienie rannego do Wartowni Nr 1. Ci jednak z powodu zbyt silnego obstrzału nieprzyjaciela pozostawili na pastwę losu żołnierza na odległość 200 metrów i uciekli. Jak później opowiadali to nawet sam Kowalczyk prosił ich, aby go pozostawić.

mjr Sucharski oraz gen. Eberhardt
Gen. Eberhardt salutuje przed mjr Sucharskim podczas rozmów o poddaniu Westerplatte.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Eberhardt_et_Sucharski.jpg

Bibliografia

1. http://ciekawostkihistoryczne.pl/2013/03/04/wstydliwe-tajemnice-obrony-westerplatte/;

2. http://pl.wikipedia.org/wiki/Westerplatte;

3. http://pl.wikipedia.org/wiki/Obl%C4%99%C5%BCenie_Westerplatte;

4. http://ciekawostkihistoryczne.pl/2013/02/11/westerplatte-jak-to-bylo-naprawde/;